środa, 7 października 2015

Rozdział VI


Siedziałam sama w salonie, jedyna rzecz, która mi towarzyszyła to cisza, nic więcej. Tylko to! Po chwili po pomieszczeniu rozszedł się głos zegara, który wybił godzinę 19. Siedem krótkich odgłosów kukułki i znów przywitała mnie moja poprzednia towarzyszka. Już trochę do tego przywykłam, nie jest to jakaś rzadkość w moim przypadku. Kiedy gdzieś wychodzę sama to wracając do domu zastaję tą samą pustkę. Nie ma nikogo, wszyscy się ulotnili. Akurat wtedy kiedy mam ochotę się komuś wygadać. W tym przypadku było tak samo. Brak Krzyśka przy mnie, kogokolwiek sprawiał mi przykrość. Miałam ochotę się mu wygadać, nie tylko jemu. Nie mogłam tak wszystkiego w sobie trzymać. Nawet zadzwonić do Anety i zapytać się co i jak, pogodzić się i wszystko jej powiedzieć. Zrobiłabym to już z jakieś 10 minut temu, pff dalej! No, ale pech taki, że nie wiem co zrobiłam ze swoim telefonem! Może z tego zawieruszenia zapomniałam po prostu wziąć go ze stołu, może został w samochodzie. Nie wiem gdziekolwiek, wiem tylko, że go gdzieś zapodziałam, go i swoją głowę!

Przyniosłam sobie ze swojego pokoju swój ulubiony ciepły kocyk! Uhuhu, ile on ma już lat! No nic w każdym wypadku nie chciałabym go zamienić na żaden inny, o nie. Za dużo wspomnień mnie z nim łączy.
Schodząc po schodach zahaczyłam nogą o jakiś naszyjnik. Nie miałam zielonego pojęcia co to jest, do póki nie wzięłam go do ręki. Usiadłam na nich i ze skupieniem go oglądałam. No tak, przecież to mój nieśmiertelnik! Ja to już naprawdę zgubiłam głowę! Tylko jak to się stało, że on leży tutaj na schodach, nie dziwiłabym się gdyby był zerwany lub coś no to normalne, że spadł gdzieś mi po drodze. Ale nie, był on cały nawet jeszcze zapięty. Może Agata znów bawiła się moją biżuterią pod moją nieobecnością. No, ale… Nie, to nie możliwe… Czemu ja go w ogóle nie miałam zawieszonego na szyi. No nic…
Bez wahania odpięłam zapięcie i przyłożyłam go do swojej szyi po czym go zapięłam.

Leżałam tak w samotności na kanapie wtulona w koc. Mocno przybliżyłam go do siebie i wtedy wspomnienia dały o sobie znać.
Nie wiem co mnie wzięło, ale wstałam gwałtownie i ruszyłam w stronę szafy z albumami stojącej obok kominka. Była ona zapełniona po brzegi starymi albumami. Przeskakiwałam wzrokiem z jednego na drugi czytając tytuły, „Pierwsze kroki Alicji”, „Przygoda ze skocznią”, „Święta za granicą”, „Roczek naszej córeczki” i wiele, wiele innych. Ponownie przejrzałam tytuły i po krótkim zastanowieniu wzięłam trzy z nich, które wydawały mi się najbardziej przyjazne.
Położyłam się na swoje legowisko, przykryłam się po samą brodę kocem i wzięłam do ręki pierwszy z albumów. Po woli wzrokiem prześledziłam tytuł: „Przygoda ze skocznią”. Nawet już nie pamiętam jak to się w ogóle zaczęło, daty, kto go zachęcił, zainspirował, nic. Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do tego, aby to sprawdzić, poznać tą całą historię. No, ale w końcu do tego doszło. Otworzyłam na pierwszej stronie, cała mama. Zawsze na tej stronie, pierwszej stronie pisała cytaty. Prawda, że to przeurocze?! Uważnie go przeczytałam, znając mamę zawsze miały jakiś przekaz. Tym razem nie było inaczej: ”Najlepszą metodą do zainspirowania odkrywczych myśli, jest zaklejenie koperty.” Już od razu zrozumiałam przekaz tych słów, są takie prawdziwe. Mama zawsze wiedziała i na pewno wie co jest najlepsze! Cały czas ją podziwiam za te wszystkie prace, są fantastyczne, pozazdrościć talentu! Chociaż cały czas mnie zastanawia po kim on odziedziczyła takie umiejętności bądź zainteresowanie do literatury. No bo tyle co mi wiadomo to nie tylko cytaty były jej twórczością, pisała także wiele przeróżnych wierszy, czy to o miłości czy też marzeniach. Zajmowała się wszystkimi tematami!
Przewinęłam na kolejną stronę, drugą. Tam moim oczom ukazało się zdjęcie i zaraz pod nim przypis z datą. Kiedy tylko spojrzałam na obraz wklejony na stronie aż zaczęłam się śmiać pod nosem. Zdjęcie przedstawiało nikogo innego jak Krzyśka, mały przystojniak był z niego, niejedna by na niego poleciała! To co mnie najbardziej rozweseliło to ten kask na jego głowie, był stanowczo za duży no, ale co się dziwić kiedyś nie było tak jak dzisiaj, że każdy ma swój zamawiany na miarę i to jeszcze ma wymagania jaki chce. Czy to z jakimiś wstawkami czy to z orzełkiem czy jeszcze z czymś innym. Ale stop! Kiedyś, czyli?! Od razu oderwałam się od fotografii i spojrzałam niżej: „Pierwsze kroki Krzysia na skoczni, 15 grudnia 2005 rok.”. Teraz to już wiem wszystko! No prawie wszystko. Prawie 10 lat temu po raz pierwszy stanął na skoczni, kto by pomyślał, że to już tak szybko minęło! Aż mi głupio, że dopiero teraz się o tym dowiedziałam. Chwilę jeszcze wpatrywałam się we fotografię, ale już po chwili oglądałam kolejną stronę. A tam coś co mnie sprowadziło na ziemię, dobre poczucie humoru odeszło bo zobaczyłam siebie i Dawida, na jednym zdjęciu! Miałam wtedy 9 lat, no ludzie a on starszy ode mnie o jakieś 6 lat!  Co wywołało u mnie takie emocje, przypis. Naprawdę nie było to śmieszne jak na tą chwilę obecną, w której się znalazłam. Pewnie jakieś dwa lata temu śmiałabym razem z Dawidem z tego, no ale nie teraz! A co tam pisało?! „Nasze gołąbeczki”. No naprawdę? Sam dobrze wiem, że jak byłam młodsza to po prostu szalałam prawie za każdym skoczkiem, a chyba najbardziej właśnie za nim, Dawidem. Gdybym mu teraz o tym powiedziała to by mnie wziął za jakąś idiotkę a co gorsze za idiotkę. No, ale nie… on taki nie jest przecież, co ja gadam?! Naprawdę zgubiłam głowę. Nagle z tych moich obmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi.

-Pewnie to Krzysiek wrócił z Agatką. –pomyślałam.

Wstałam z kanapy i popędziłam do drzwi, a dźwięk dzwonka roznosił się niekończąco po domu. Otwierając drzwi cieszyłam się w duchu, że w końcu wygonią moją wieczorną towarzyszkę, że będę mogła Krzysiowi się wygadać i w ogóle. Ale gdy otworzyłam drzwi aż podskoczyłam. Bo tam wysoki blondyn, którym był Dawid.

-Jednak przyjechał. –westchnęłam. No, ale też się lekko rozczarowałam no, ale zawsze ktoś do pogadania. W takich chwilach to bym wpuściła każdego do domu bez wyjątku, byleby z kimś pogadać. Niby cisza mi przyjazna, ale jednak nie w takiej sytuacja.

Przyglądałam mu się w milczeniu przez dłuższy czas. Zimno buchało na mnie z dworu a ja nawet nie odważyłam się pierwsza odezwać i zaprosić go do środka. Głupia! Wpatrywałam się tylko w jego niebieskie duże tęczówki, przez chwilę miałam poczucie gdybym widziała przed sobą Edytę. Matko z nią w ogóle jest?! Kiedy tak o niej rozmyślałam w oczach zakręciła mi się, aż łezka. Nie czekając na nic jak głupia wtuliłam się w ramiona Dawida. Wtedy poczułam te ciepło, dawało mi ono poczucie bezpieczeństwa. Dzisiaj się przekonałam, że nie tylko jego ciepło tak na mnie działa. U Macieja też potrafię czuć się równie bezpiecznie! jak to w ogóle możliwe, pewnie gdybym straciła przytomność to bym nie rozróżniła w czyich jestem objęciach, czy Maćka czy też Dawida. Zanurzając się głębiej we wspomnienia związane właśnie z nią wybuchłam płaczem, niekontrolowanym płaczem. Ciekawe co sobie teraz o mnie pomyślał… Stałam jak głupia 10 minut wpatrując się w niego milcząc i nagle zaczęłam ryczeć i go mocno przytuliłam. No ludzie! Jaka ja głupia!
Pocałował mnie w czoło, po czym przesunął mnie lekko do środka domu i zamknął za sobą drzwi. Powoli czułam lekki chłód, odsuwał mnie od siebie. Po chwili jego dłonie dotknęły moich ramion, a nasze spojrzenia się spotkały, znów wpatrywałam się w jego tęczówki. Po czym zapytał śmiało:

-Mów co się dzieje.

-Co się dzieje pytasz. –otarłam łzy i znów wpatrywałam się w podłogę.

-Mogę jakoś w ogóle pomóc?

-Najlepiej byłoby gdybyś zniknął z mojego życia. Nie byłoby zbędnych kłótni i płaczu. –pomyślałam po czym mu odpowiedziałam: -Tak. –rzuciłam krótko.

-No to mów kobieto bo mnie doprowadzasz do paniki. –rzucił, ale nie było to dla żartów jak to poprzednio bywało, ale poważne. Naprawdę to go wstrząsnęło. No, ale to moja sprawa co się ze mną dzieje a nie jego, co nie? Ale prawda taka, że gdyby zniknął mi z życia to byłoby inaczej a jednak lepiej.

-No kurde, pytasz się co się dzieje. No ty się dziejesz! –wyrzuciłam to w końcu z siebie. –Może dla ciebie to normalne, ale u mnie jest całkiem inaczej. Możesz się śmiać, ale ja tak nie mogę, wolałabym gdyby ciebie było. –dodałam po czym poczułam jak po moich policzkach spływają pojedyncze łzy. Nagle sięgnął rękę i je przetarł, po czym wrócił do głosu:

-Ale Alicja! –aż krzyknął potrząsając mną, po chwili poczułam jak na moją rękę skapują krople łez, znów zaczęłam roić łzy.

-No co ja. –spojrzałam na niego od niechcenia. -Dawid! Ty nie rozumiesz! Zjawiasz się po dłuższym czasie, znów zaczynasz ten temat jak było nam dobrze i w ogóle a później chcesz, żebym była twoją osobą towarzyszącą na ślubie Dagmary. No Dawid! –dodałam i znów rozbeczałam się jak głupia. –My kobiety jesteśmy całkiem inne, różnimy się od was. Dla was wszystko jest takie proste ale nie…. Dla mnie na pewno nie! –wykrzyczałam mu to prostu w twarz. Oderwałam się z od niego i cofnęłam w tył, obróciłam się na pięcie p ruszyłam przed siebie.

-Naprawdę tak myślisz?! –usłyszałam za plecami jego głos, nagle szarpnął moją rękę i już po chwili ponownie stałam z nim twarzą w twarz. –Teraz będziesz tak ubolewać, co?! –spojrzałam się na niego ze wściekłością. –Ty tak nie myślisz, ktoś wcisnął kity! Ty sama najlepiej wiesz jak jest. –po chwili dodał nieco spokojniej, a ja dzięki temu poczułam się nieco swobodniej, te całe napięcie nieco opadło.

-A właśnie, że myślę! –krzyknęłam z wielką złością, mówię tak jak jest i myślę.

Po chwili przysunął się do mnie bliżej co wywołało u mnie nutkę niepokoju. Kiedy spojrzałam mu się w oczy zauważyłam coś czego nie dostrzegłam. Przyglądając mu się przez chwilę zaczęłam lamentować, nie potrzebnie mu to wszystko mówiłam. On cały czas był pod wpływem melancholii, a jak głupia obwiniałam go w takim momencie o wszystko. Nagle poczułam, że muszę na to jakoś zareagować, ponieważ nie miałam zielonego pojęcia co się stało bo byłam pochłonięta swoimi zażaleniami.

-Lepiej ty mów co się dzieje. –te rozżalone oczy dały mi do zrozumienia, że go też coś dręczy. Zmieniłam swoją chwilową postawę do niego na lepszą z niesioną pomocą do jego osoby. Po czym mnie olśniło, że tak naprawdę ja wiem o co mu chodziło od samego początku. Jeszcze chwilę nad tym pomyślałam i z całego serca go przeprosiłam.

-Tak naprawdę to nie masz za co przepraszać, sam trochę ciebie rozumiem. Masz rację nie najlepiej zrobiłem, tak szczerze to się boję co tak naprawdę sobie pomyślałaś. –chciałam się wtrącić, ale nie dał mi dojść do głosu. –Nie chcę nawet wiedzieć, niech zostanie tak jak jest. –uśmiechnął się od niechcenia.

-Lepiej mów co się z nią w ogóle stało, przychodzisz jakiś smętny, a ten SMS naprawdę mnie nie rozweselił, a raczej przeciwnie.

-Może usiądźmy. –wskazał dłonią na stojąc nieopodal nas kanapę. Nie zaprzeczyłam, już po chwili na niej siedzieliśmy. Ja rozwalona na niej, a nawet na nim, leżałam przykryta swoim kocem i wtapiałam swój wzrok w jego stroskaną twarz. –Nie wiem sam od czego zacząć. -przewróciłam tylko teatralnie oczami, zauważył to. Wyszłam na pewno wyszłam na jakąś idiotkę w jego oczach… -Mam nadzieję, że dla ciebie równie ważne jest to co się z nią dzieje. No co by ci tu mówić, na pewno nie mam ochoty toczyć tematu Edyty.

-Ja też, ale chciałabym wiedzieć co się z nią w ogóle dzieje, telefony i widomości od niej zaczęły milczeć. A wiesz dobrze, że nie była dla mnie kimś tam, tylko ważną osobą.
Co by tutaj wam mówić o Edi, na pewno była i jest dla mnie kimś bliskim i ważnym pomimo tych wszystkich zajść między mną i jej rodziną, i nią samą. W podstawówce, gimnazjum i liceum, byłyśmy jak siostry zawsze razem, aż do pewnego momentu. Nie tylko do mnie się nie odzywała, ja miałam jako jedyna najdłużej z nią kontakt. Jeszcze niedzielę wysłała mi życzenia z okazji imienin, to był ostatni odzew. A co ma powiedzieć reszta, np. taka rodzina Dawida… Oni ostatni raz mieli z nią kontakt z jakieś 3 miesiące temu, czyli jakoś rok od jej wyjazdu do Niemiec. Zawsze codziennie odezwała się wieczorem, ale to się już skończyło. Mnie też znienawidziła…

-Jakoś trzy tygodnie temu dostaliśmy wiadomość o tym, że zachorowała na nowotwór. –zaczął Dawid, a ja tylko zmartwiałam. Znając ją to zawsze zdrowa jak ryba, szalona, rozbiegana i aktywna zupełnie tak jak Dawid, podobni jak dwie krople wody. –Mama naprawdę się przeraziła, co ja się o dziwo zdziwiłem. Za to wszystko co nam zrobiła, no naprawdę nie mogę uwierzyć.

-A jak ty w ogóle zareagowałeś, przecież to twoja siostra. –zapytałam się, ponieważ już sama nie mogłam znaleźć odpowiedniej odpowiedzi na swoje pytanie, było ich za dużo a nie wiadomo, która tak naprawdę odpowiednio właściwa.


-Kiedy tylko wyjechała z Polski znienawidziłem ją za to co zrobiła, jak potraktowała naszą mamę, ile nacierpiała przez nią. –zaczął niepewnie, cały czas było widać, że nie jest mu łatwo o tym mówić po prostu trudno mu z tym. Obiecałam sobie, że po tej odpowiedzi odwrócę kota ogonem i przejdziemy do nieco weselszych spraw, o ile nam to w ogóle wyjdzie. -3 miesiące temu zdałem sobie sprawę, że już dla mnie nie istnieje, że mam tylko jedną, Dagmarę. –te słowa mnie zamurowały, kompletnie nie wiedziałam co robić. Przytuliłam go mocno i wtedy poczułam całe ciepło buchające od jego ciała. Zrobiłam to, ponieważ tylko na tyle było mnie stać, nawet nie miałam siły wydusić z siebie ani jednego słowa, a co dopiero wspólnie z nim rozżalać… 

*  *  *  *  *  *  *  *
No to jest ten 6 rozdział, weny nie było, no niestety...
Niecały tydzień temu trzynastka wybiła... Już teraz mogę powiedzieć, że pechowa. Minęło zaledwie kilka dni od moich urodzin a już tyle nieszczęść. Aktualnie ledwo żyję, za długo byłam zdrowa...

A tak w ogóle dziękuję, że jesteście ze mną, te co komentują i te, które tego nie robią, ale po prostu jesteście! 
Dziękuję Kochane  :*

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Nie spodziewałam się, że tak potoczy się akcja. W sumie dobrze, że Alicja wytłumaczyła Dawidowi co czuje, jemu Alutka chyba nadal nie jest obojętna. Ala jest między młotem, a kowadłem, Maciek stał się dla niej ważną, bliską osobą, u jego boku czuję się bezpieczna, ale tak samo dzieje się z Dawidem...Ciekawe co zrobi bohaterka. Osobiście uważam, że fajnie, gdyby ułożyło jej się z Maćkiem :D Czekam na kolejny rozdział. Życzę weny i powodzenia. Trzymaj się! :* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak szczerze to ze mną coraz gorzej i ja też nie wiem co nastąpi dalej. Nie mam planu na to opowiadanie po prostu piszę co przyjdzie do głowy :D
    Widać, że nie tylko ty chcesz mieć Maćka i Alicję razem, no zobaczymy co przyjdzie mi do głowy, może w końcu stworzą jedność (śmiech).
    Dziękuję, ja również pozdrawiam :* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest super ... Mam nadzieje,że wena powróci😘😘

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu jestem.
    Już na początku przepraszam Cię za niezbyt składy komentarz, ale przed chwilą uczyłam się fizyki XD Ale przechodzimy do konkretów.
    Rozdział genialny. W końcu Alicja powiedziała trochę Dawidowi. Nie może się od tak zjawiac i niszczyć jej poukładany świat.
    Współczuję Alicji bo musi wszystko przemyśleć . Komu zaufać bardziej, komu dac szansę. Nie muszę mówić, ze chce zeby tym kims komu powierzyć swoje najskrytsze marzenia byl Maciek. Do Dawida nic tako nie mam, ale denerwuje swoim zachowaniem.
    Siostra Dawida z taką przeszłością. Słowa Dawida jeszcze tym bardziej mnie zdziwily. Rodziny się nie wybiera, ale także nie powinno się odrzucać. Rozumiem daleką rodzinę. Ale ta bliska jest zawsze najważniejsza.
    Czekam na kolejny rozdział i weny życzę .
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawid-Dawidem: łatwo nie zniknie, raczej nie jest takim jak widać, że znika tak szybko bez żadnego słowa. On właśnie jest przeciwieństwem tego wszystkiego, chce być jak najbliżej jej, wspierać i nie dopuścić do tego, aby ktokolwiek ją skrzywdził. Jest jak starszy, kochany a wręcz nadopiekuńczy brat.
      Taki Dawid... A Maciek jest sobą, no fakt nic samo nie przychodzi tak samo jak odchodzi (przykład Dawida i Maćka). Ja osobiście wiadomo za kim jestem sercem :)
      No masz rację Alicja teraz najłatwiej nie ma, też jej współczuję. A może zapytam tak, co byś zrobiła na jej miejscu w takiej sytuacji/sytuacjach?
      Również pozdrawiam i dziękuję Tobie Kochana :*

      Usuń

Skomentuj i zmotywuj!