poniedziałek, 14 grudnia 2015

Rozdział IX

Jechaliśmy całą drogę do domu w całkowitym milczeniu, nikt nie raczył się odezwać ani słowem. Nawet mała. Zajrzałam do tyłu, aby sprawdzić jak się czuję bo to dość dziwne, że się w gołe nie odzywa. Spała.
Podjeżdżając pod dom zobaczyłam tylko ciemne okna, nikogo nie było. Krzysiek mówił na serio… Odpięłam pasy i wysiadłam z samochodu a on za mną. Chwyciłam klamkę od tylnich drzwi, ale przeszkodził mi w tym wraz ze swoimi słowami:

-Daj, ja ją wezmę jeśli pozwolisz. –kiwnęłam głową i pozwoliłam mu wziąć małą na ręce.

Zakluczył samochód i skierował się w stronę domu zaraz za mną. Stanęłam centralnie przed drzwiami i rozpięłam z podenerwowaniem swoją torebkę. Niecierpliwie zaczęłam w niej szukać kluczy od tych grot. Otwierając drzwi pozwoliłam mu, aby wszedł pierwszy.

-Jakbyś mógł to zanieś ją na górę do łóżka. –uśmiechnęłam się do niego a on ruszył z małą na rękach do jej pokoju.

Czekając na niego usiadłam na fotelu i zaczęłam przeglądać album z dzieciństwa Agaty. Ba, przecież jej dzieciństwo cały czas trwa i pnie się w górę. Wzięłam album kiedy była jeszcze małym brzdącem, który nie potrafił wypowiedzieć ani jednego słowa tylko krzyczała. Na jednym leżała w różowym łóżeczku ubrana w prześliczną sukieneczkę w takim samym kolorze. Na czubku jej głowy znajdowała się mała kiteczka upięta kokardką. Taki obraz przypominał mnie, kiedy byłam w jej wieku.

-Miał rację mówiąc, że jest czystym moim odbiciem w lustrze. –powiedziałam cicho ze znaczącą radością.

Po zapoznaniu się z kilkoma z nich poczułam spływające łzy po moich policzkach. Stawały się coraz częstsze aż w końcu nie wytrzymałam i poddałam się emocją. Przypomniał mi się tamten wieczór, do którego nie powinnam wracać, nie mam po co… Nagle na swoim ramieniu poczułam ciepło, czyjąś rękę. Patrzył na mnie zatroskanym wzrokiem, jak nikt inny, było w nim pełno uczucia troski i… smutku…

-Jesteście takie podobne, w stu procentach jest twoim odbiciem. –powiedział siadając obok mnie na kanapie. Szybko otarłam łzy i spróbowałam udawać, że nic takiego się nie stało.

-Słyszałeś? –zapytałam nieco ciszej. Na jego twarzy pojawił się „uśmiech”, widać było, że nie łatwo mu wykonać ten jeden a jakże prosty gest.

Wróciłam wzrokiem do dalszego oglądania zdjęć.

-Mogę? –wyrwał mnie jego głos. Spojrzałam na niego a on tylko wpatrywał się w fotografię. Bez słowa mu go podałam. Teraz to on trzymał to w ręce, po kolei przewijając obrazki. Cały czas bacznie go obserwowałam, był jak zahipnotyzowany, ani razu nie zauważyłam, żeby uśmiech zszedł mu z twarzy. Zainteresowało go jedno zdjęcie z sesji zaraz po wyjściu ze szpitala, patrząc na to zdjęcie swój wzrok skierował na moją osobę. Chwilę milczał, ale w dalszym ciągu wpatrywał się w tą samą kartkę papieru fotograficznego. –Dlaczego udawałaś? –odwrócił się w moją stronę i zapytał. Teraz widziałam w jego oczach smutek i niepewność. Kiedy spojrzał na mnie z tym wzrokiem coś mnie zakuło w sercu, zabolały mnie te słowa i to spojrzenie, a co najważniejsze to, że odczytał wszystkie moje uczucia, które wyraziłam na tym jednym uwiecznionym zdjęciu na zwykłym papierze fotograficznym. Trafił w moją piętę Achillesa…

-No a jak myślisz… –poczułam jak w moich oczach zbierają się łzy. –Zwykle na takich zdjęciach jest jeszcze ojciec dziecka, tutaj tego nie było i nie będzie. –wtuliłam się w jego ramiona i rozryczałam się jak mała dziewczynka. Tutaj w nich czułam się bezpiecznie, wiedziałam, że w nich nie zaznam żadnej krzywdy.

-Dlaczego w ogóle nie dopuszczasz do siebie takiej myśli? –zapytał szeptem. Oderwałam się od niego i spojrzałam mu prosto w oczy.

-Już jedną osobę zraniłam. Po prostu nie potrafię…

-Ktoś ciebie też zranił, wiesz jakie to uczucie. Ale miłość jest potrzebna a co najlepsze nigdy na nią nie jest za późno.

-Ale Maciek nie rozumiesz! –krzyknęłam. Znów poczułam nadchodzącą burzę wody z moich oczu.

-No nie rozumiem. –odpowiedział. Spuścił głową w dół i milczał.

-Spójrz proszę na mnie. –szepnęłam. Zrobił to o co prosiłam. W jego oczach było tylko jedno, niezrozumienie. –A powiedz mi w ogóle czy ktoś, by chciał taką dziewczynę bez studiów, pracy nic i jeszcze z dzieckiem na głowie. No sam pomyśl. –dokończyłam szepcząc.

-Nie wierzysz w siebie. –podsumował stanowczo. Teraz to ja schowałam głowę w nogi i zaczęłam płakać. Po prostu miał rację i rozumiał mnie lepiej niż ja sama. Po chwili poczułam lekkie szarpnięcie i po małym przemieszczeniu się leżałam wtulona w niego przylegając głową do jego torsu. Buchało od niego ciepłem, który spowodował, że przestałam płakać i uspokoiłam się trochę.

-Czy chcesz czy nie, ale muszę komuś to opowiedzieć. Nie chcę dusić tego w siebie. –zaczęłam skupiając swój wzrok na palącym się kominku.

-Jasne, wyrzuć to z siebie i uwolnij emocje. –szepnął. Poczułam jak bardziej mnie przyciągając do siebie.

-Wracałam wieczorem z siłowni, szłam ciemnymi zakamarkami Zakopanego niczego nie świadoma zboczyłam z drogi i poszłam na skróty przez park. Głupia szłam wzdłuż rosnących drzew, zero światła tylko księżyc górujący na niebie. Mogę dodać, że była wtedy pełnia. No i po prostu nagle ktoś na mnie naskoczył od tyłu no i po prostu no chyba nie muszę dalej mówić. Próbowałam się uwolnić, obkładałam go pięściami, kopałam, ale nic. Nawet nie widziałam jego twarzy, miał kominiarkę. Sama się dziwię, że doszłam do domu w takim stanie. Nie ukrywam, że nie było stamtąd daleko do mojego domu…

-Nie rozumiem cię jak możesz tak normalnie o tym mówić. –zapytał zaskoczony.

-Dało mi to dużo do myślenia. –uśmiechnęłam się lekko pod nosem.  Myślę, że to mnie czegoś nauczyło i dzięki temu zrozumiałam jacy potrafią być ludzie, doświadczyłam tego na własnej skórze i szczerze nie polecam. –odwróciłam się w jego stronę i napotkałam jego wzrok. Uśmiechał się a z jego spojrzenia można było wyczytać tylko dumę. –Nic na to nie poradzę, że tak to odbieram. –uśmiechnęłam się do niego.

-A jak się czułaś w kolejne dni po tym wszystkim? –zapytał.

-Pewnie się domyślasz, że nie było mi lekko. Starałam być się silna, ale gdy przyszedł 5 miesiąc myślałam, że się załamię. Ludzie wytykali mnie palcami i opowiadali głupoty, że się puściłam i w ogóle. Mówili tak a nie znali prawdy, szukali sensacji a ja byłam w tym wszystkim ofiarą.

-Takie sytuacje są bardzo dobrym momentem, aby spojrzeć na świat z innej strony. Nie dziwię się, że po tym  wszystkim masz właśnie takie zdanie o ludziach.

-Dziękuję, że mnie rozumiesz. –po woli wstałam z legowiska i udałam się do kuchni. –Masz ochotę może na coś do picia?! –krzyknęłam zza ściany.

-Kawę poproszę.

-Nie masz ochoty na coś mocniejszego?! –ponownie zapytałam.

-Zależy co serwuje gospodyni. –usłyszałam jego śmiech co wywołało uśmiech na mojej twarzy.

-Wino! Może być?!

-Może!

Sięgnęłam z szafki dwie lampki do wina, odłożyłam je na stół i stanęłam przed szafką na alkohol. Śledziłam wzrokiem po kolei etykiety: „Marini”, „Carlo Rossi”, „La Legua”, „Domaine Bousquet”. Chwyciłam jedno z nich i udałam się do salonu do mojego towarzysza. Stanęłam przed nim i z uśmiechem powierzyłam mu butelkę, aby to on ją otworzył. W tym czasie ja wróciłam do kuchni i po chwili powróciłam do niego z naczyniami do napoju.

Po pomieszczeniu rozległ się głośny huk, który był wywołany otwieraniem wina.

*
-Co zamierzasz dalej robić w życiu? –zapytał nalewając czwartą lampkę wina. -Bo wygląda na to, że siedzenie na kanapie bez czynnie tobie nie przypasowało. –zaśmiał się podając mi naczynie z cieczą po czym twardo się oparł o oparcie kanapy.

-Myślę cały czas nad jednymi studiami. –odparłam upijając łyk. –AWF i te strony, a dokładniej to turystyka.


-Powiem ci, że ciekawie. Ja osobiście polecam ci Kraków. –kiedy usłyszałam jego słowa zaczęłam się śmiać.


*  *  *  *  *
Cześć kochane!
Stwierdziłam, że dam wam do przeczytania chociaż to, strasznie krótkie, ale jest. Tak szczerze to sama nie wiem co dalej, ciężko mi idzie to pisanie. Zobaczymy co dalej. Teraz zapraszam na "Mój cień jest jedyną rzeczą, która mi towarzyszy".

Pozdrawiam, Alutka :*