środa, 23 września 2015

Rozdział V

17.30.
No kurcze gdzie on jest! Siedziałam tam i siedziałam czekając na niego. Normalnie już poznałam kilka nowych języków! Jest niemożliwy, a moja cierpliwość pomału już się kończy, naprawdę. Jeszcze chwila i się zwijam, jeszcze kilka minut i tutaj umrę z zimna. To dopiero szok! Rano prawie 30 stopni na plusie, wyskoczyłam szybko z domu w letniej, przewiewnej sukience, wtedy było jeszcze ciepło. A teraz? Umieram z zimna, to jest po prostu nie możliwe jak tak szybko może zmienić się pogoda. Prawie z upału w lodówkę.
Chciałam jak najszybciej się stąd zmyć. Ja to jednak mądra… Sama dobrze wiedziałam, że jeszcze trzy dni temu leżałam w łóżku z gorączką, nie miałam na nic siły i ochoty.
Teraz w głowie przebijała mi się tylko jedna myśl, ta cała rozmowa. Chciałam mieć jak najszybciej to za sobą, ale też wiem, że będzie mnie to dużo kosztowało…
Naprawdę się na nim zawiodłam, ta godzina a jeszcze go nie ma! Odruchowo odpięłam zamek nerki i sięgnęłam po telefon. Chciałam sprawdzić czy może nic nie napisał typu, że się spóźni lub coś. Nagle wyrwał mnie z tej czynności czyjś głos. Aż podskoczyłam. Oczywiście był to Maciek, w końcu.

-Już jesteś? –zapytał z zaskoczeniem Maciek.

-No jestem, nie wiem czy już… -odpowiedziałam z lekką złością.

-Przecież jest przed czasem. –wciął się. –Dziwi mnie to, że ty też już jesteś. U mnie to norma, że jestem przed czasem, nie lubię jak się na mnie najeżdża, że to i tamto. –zaśmiał się.

-Jak przed czasem? –zapytałam oburzona. To nie możliwe.

-Lepiej spójrz na godzinę. –podniósł głowę, ciężko mu to wychodziło, aby powstrzymać ten śmiech.

–Ja bym się nie spóźnił, wyzywałabyś na darmo. 
Spojrzałam na swój zegarek, no jest 17.40. O co mu w ogóle chodzi?!

-No spójrz, 17.40! –Podniosłam wzrok i teraz patrzyłam.

-Nie! –powiedział z przekonaniem, po chwili wyciągnął telefon z kieszeni. -17.23.

-Pokaż mi to. –od razu pokazał mi ekran aparatu. No faktycznie, zrobiłam tylko wielkie oczy, nie odzywając się dla upewnienia spojrzałam jeszcze na swój. Ale ja głupia, kompletnie zapomniałam, że ten zegarek się śpieszy. –Przepraszam. -dodałam nieśmiało.

-Nic nie szkodzi. Nic nie poradzisz, taka ta nowoczesność. –odpowiedział z lekkim rozbawieniem, nie miał powodu nawet go ukrywać, nie zdziwiło mnie to.

-Naprawdę, już chciałam się na ciebie wydrzeć…

-Na mnie? –wybuchnął śmiechem.

-Na ciebie, siedzę tu już naprawdę długo i według mojego zegarka spóźniłeś się.

-Rada na przyszłość, zrób coś z nim bo nie chcę, żebyś mnie tak traktowała. –uśmiechnął się szczerze. Właśnie w tym momencie przeszło mnie dziwne uczucie. Stałam w bezruchu wpatrując się w niego próbując sobie coś przypomnieć, ale nic, pustka! Nagle Maciek mówił coś, ale nie miałam zielonego pojęcia co, nic nie rozumiałam. –Alicja, co się dzieje?! –Przemknęła mi przed oczami tylko jego przerażona twarz. Nie wiedziałam co się w ogóle dzieje. Nagle ukuło mnie coś w klatce piersiowej i ta nagła ciemność. Miałam uczucie, że zsuwam się z nóg. Poczułam mocne objęcie w pasie i te znajome ciepło buchające z bliska. Nie miałam wątpliwości, że tkwię właśnie w objęciach Maćka. I tak w dalszym ciągu nie wiem co się ze mną dzieje, wciąż ta cholerna ciemność. Wiedziałam, że będę cierpieć za to co zrobiłam, no i się stało… -Matko! Alicja, nie opuszczaj mnie! –znów usłyszałam jego słowa, teraz już całkiem wyraźnie, można było z nich wyczytać przerażenie i panikę, jego głos był trochę za wahany zupełnie tak jakby zbierało mu się na płacz. Nagle na mój policzek spadła kropla wody, a może to jednak łza, potem kolejna a po chwili usłyszałam mocne pociągnięcie nosem. Jednak płakał… Naprawdę się przejął, teraz w tym momencie żałuję, że w planach chciałam się z nim kłócić, obwiniać go o coś. Zauważyłam, że nie jestem mu obojętna. Ucieszyło mnie to. –Alicja! –znów jego głos, teraz to już naprawdę nie miałam wątpliwości, że się rozpłakał.

-Nie martw, nic mi nie jest. –odpowiedziałam z trudnością, no nie ukrywam ciężko mi było nawet oddychać. Po chwili otworzyłam powieki. Obraz, który zobaczyłam naprawdę mnie zasmucił. Chłopaki nie płaczą, a jednak…

-Przepraszam. –uśmiechnął się z przymusu po czym przeczesał moje włosy.

-To ja przepraszam. –uwolniłam się z jego objęcia i usiadłam na ławce obok. –Naprawdę nie wiem co się stało. –dodałam ze smutkiem siadając na ławce.

-Zdarza się. –w jego oczach cały czas dominował smutek, ale chciał mnie jakoś rozweselić.

-No dobra już wszystko okej. –powiedziałam poprawiając sukienkę, było strasznie zimno, już po prostu nie wytrzymywałam. –Może lepiej przejdziemy do rzeczy, a o tej całej sytuacji zapomnijmy przecież to nic takiego.

-Zapomnieć nie zapomnę i tobie też nie dam, trzeba będzie coś z tym zrobić. –spojrzał się na mnie z góry, strasznie się denerwowałam, on taki na luzie. No, ale się tym przejmował, a za nic w świecie tego nie chciałam. A ja cały czas taka spięta w ogóle nie wiedziałam jak z nim rozmawiać. Cały czas czułam, ze pomiędzy nami jest takie dziwne uczucie. -Coś wymyślę. –dodał po chwili z uśmiechem, szczerym uśmiechem, do którego nie miałam żadnych wątpliwości.

-Dziękuję, że tak pozytywnie do tego podchodzisz i to z takim nastawieniem. Naprawdę dziękuję, ale nie ma to najmniejszego sensu. –musiałam go jakoś opanować, nie chciałam mu tego narzucać, nie chciałam żeby biedak się tym martwił. Nie zasłużył na to i nie potrzebne mu to. –Oświadczam, że z moim zdrowiem wszystko okej, nie musisz się tak martwić. –upewniłam go.

-No dobra jak chcesz, mam nadzieję, że mnie nie okłamujesz. Pamiętaj, że ja tak łatwo nie odpuszczam.

-No zapamiętam. –mało co nie parsknęłam śmiechem. Coraz lepiej mu to idzie. Przyglądał mi się i przyglądał, czułam już się naprawdę nieswojo, już prawie przełamałam te lody a tu nagle ta nieśmiałość. Znowu…

-Zimno? –spojrzał się ponownie na mnie, nie czekając na odpowiedź ściągnął z siebie swoją kadrową bluzę.

-Dziękuję. –nieśmiało mu odpowiedziałam chwytając bluzę, a na jego twarzy pojawił się tylko uśmiech, niestety nie był to ten samy, który pojawił się na jego twarzy kilka minut temu. Ten był całkiem inny, gorszy, był to taki z przymusu. Już go nie lubię. Zakładając tą bluzę zachciało mi się śmiać. Czemu to tak jest, ja się pytam do jasnej cholery?! Przedtem Dawid, teraz Maciek, jak to się dzieje, że mamy takie same ubrania?!

-A ty co tak się śmiejesz? –zapytał ze zdziwieniem, nie mogłam nic z jego twarzy odczytać… Czy to radość, czy też rozpacz. No jakby to powiedzieć, najbliższe mi to było do takiej huśtawki nastrojów. Tak, idealne wytłumaczenie jak na tą chwilę.

-A nic. –zaczęłam się śmiać, nie wiem dlaczego, przecież to nic takiego… A może po prostu chciałam coś zrobić, aby jego mimika twarzy się zmieniła bo nie miałam ochoty dłużej spoglądać na ten przerażający wyraz.

-No gadaj. –przez chwilę się śmiał, tak samo jak ja, ale jak wzięło mu się na wypowiedź to momentalnie spoważniał.

-No bo wiesz… fajne macie te bluzy. –taki ze mnie nie ogar, że cały czas się śmiałam i nie miałam zielonego pojęcia co mówić.

-Też tak myślę, w ogóle te całe kolekcje z 4F są świetne. –ale się rozgadywał o tej marce. No miał rację świetna jest, osobiście ją uwielbiam. Najlepsza marka sportowa, no bo polska. –No, ale twój brat tak nie myśli. –rzucił krótko.

-No wiem. Korzystam z tego. –uśmiechnęłam się szeroko w jego stronę.

-To już wiem co z nimi robi. –uśmiechnął się a ja znów zaczęłam się śmiać.
Tak się cały czas śmiałam, że nawet jeszcze nie założyłam do końca tej bluzy. Kiedy tylko zapięłam zamek po samą szyję poczułam jego ciepło i piękny zapach perfum. Pierwszy raz w życiu spotkałam się z takim ślicznym zapachem perfum ze strony mężczyzny.

-Ładnych perfum używasz. –powiedziałam z powagą, odrzuciłam ten cały śmiech w kąt i chciałam zacząć nawiązywać do normalnej rozmowy, aby wszystko sobie wytłumaczyć.

-Dziękuję. –uśmiechnął się szczerze, po czym obydwoje wy buchnęliśmy śmiechem. Nie wiem o co mu chodziło, mnie to w ogóle nie rozbawiło, ale kiedy on pierwszy zaczął się śmiać, no to ja po dłuższym przyglądaniu mu się zrobiłam to samo.  –To może idziemy na kawę bo nie chcę żebyś się przeziębiła. –dodał po chwili, po czym wstał i podał rękę. Przytaknęłam na zgodę i chwyciłam jego dłoń, wstałam i ruszyliśmy w 
stronę centrum.

*
-Tak w ogóle to czym zajmujesz się na co dzień? –zapytał mnie niespodziewanie. Po przyjściu do lokalu cały czas siedzieliśmy w ciszy, ani ja ani on nie wiedzieliśmy co powiedzieć. Było to krępujące. Siedzieliśmy tak ponad 10 minut, było to już męczące, no aż w końcu się odezwał, można powiedzieć, że mnie uratował.

-Na pierwszym miejscu to na pewno jest Agatka, staram się spędzać z nią jak najwięcej czasu. No a jeśli chodzi o pracę, to aktualnie jej nie posiadam. –odpowiedziałam z powagą, no nie było to najlepsze dla młodej kobiety, no dobra 19 lat jeszcze dużo przede mną.

-No widzisz, różnie bywa. Też nie mam pracy, nie martw się. –uśmiechnął się do mnie po czym upił łyk zamówionej przez siebie kawy. Niestety mojej jeszcze nie dostałam…

-Przynajmniej ty masz studia za sobą…

-Prawie –wciął mi się, no bo jak to mi nie zawsze jest dane dokończyć.

-A ja nawet jeszcze nie zaczęłam, problem w tym, że nawet nie wiem w jakim kierunku iść. –zatoczyłam wzrok w serwetce, którą bawiłam się już od dłuższego czasu.

-Nie martw się. –niespodziewanie poczułam ciepło w dłoniach, był to Maciek, chwycił moje dłonie po czym zapatrzył się głęboko w moje oczy z uśmiechem. Dziwne uczucie, aż poczułam motylki w brzuchu. –Na pewno coś sobie poszukasz, jest tysiące kierunków. Musi być coś i dla ciebie.

Po chwili przed moimi oczyma ukazała się ręka kelnerki serwujące mi kawę. Wyrwałam się od objęcia Maćka i chwyciłam filiżankę z kawą.

-Dziękuję. –podziękowałam kelnerce i upiłam mały łyk gorącej, aż parzącej kawy, tego mi brakowało.

Oczy miałam zapatrzone w stół a usta zamoczone w pysznej kawie. Nie zwracałam na nic innego uwagi, skupiłam się tylko na jednym, na piciu kawy. Tak, właśnie na tym. Przez chwilę nie miałam ochoty na niego spoglądać, nie wiedziałam co w ogóle o nim myśleć…

-Tak szczerze, mam nadzieję, że mi odpowiesz. –nagle z zajęcia wyrwał mnie głos, ten głos. -Jak myślisz co mogło być powodem tego mdlenia. Trochę się na ten temat uczyłem i wiem, że zwykłe stracenie kontroli to nie było.

-Samą mnie ta myśl cały czas męczy. –schyliłam głowę w dół, momentalnie posmutniałam, nie chciałam, żeby mnie taką oglądał…

-A chorowałaś lub coś? –zapytał po chwili, jego głos się zawahał po czym dodał: -Naprawdę się martwię, to nie moja wina, że akurat to na mnie przypadło. –w jego głosie było słychać coraz większy smutek. -Chcę pomóc. –dodał po chwili ciszy.

-Wiem, że chcesz pomóc. –no nie ukrywam, widać, że nie tylko Krzysiek się mną przejmuje. –Dziękuję. –w końcu poczułam się na tyle silna, że mogłam spojrzeć mu w oczy i wszystko powiedzieć. –No tak, można powiedzieć, że cały czas jestem chora, jeszcze. No, ale to jest takie przeziębienie nic poważnego. –nagle zobaczyłam, że chce coś powiedzieć. Domyśliłam się o co może mu chodzić i kontynuowałam. –Nie, nigdy nie chorowałam. Tyle mi wiadomo.

Nagle poczułam wibracje w kieszeni, ktoś próbował się ze mną skontaktować. Spojrzałam na wyświetlacz „Dawid”.

-Przepraszam. –warknęłam cicho a on przytaknął głową.

Weszłam do  wiadomości i zatopiłam się w treść, wnioskując po początku to tak jak myślałam chodziło mu o wesele.
„Cześć, nie musisz się martwić wyrobisz się z sukienką i ze wszystkim bo ślub odbędzie się 17 czerwca. Mam nadzieję, że się nie rozmyśliłaś.
Tak w ogóle to jak tam zdrówko? Jeśli się nie pogniewasz to wpadnę do ciebie jeszcze dzisiaj po treningu.
Muszę z tobą porozmawiać. Chodzi o Edytę. Mam nadzieję, że jeszcze dzisiaj się spotkamy jeśli nie masz nic przeciwko.”
Edyta?! Co się z nią stało?! Momentalnie cały dobry humor mnie opuścił, pozostało tylko to co najgorsze! Nie mogłam dłużej wytrzymać, bardzo się przejęłam. Mam nadzieję, że nie stało jej się nic złego, ale gdyby coś było to bym się dowiedziała od niej samej a nie od Dawida i to we wiadomości.

-Przepraszam muszę iść. Porozmawiamy kiedy indziej. –chwyciłam nerkę, wyciągnęłam z niej portfel a z niego zapłatę za kawę. Położyłam na stoliku i z łzami w oczach ruszyłam do wyjścia. Tak beż żadnego wytłumaczenia. Nic, tak po prostu wyszłam. Nie mogłam sprowadzać na niego kolejnych niepotrzebnych mu zmartwień.

-Alicja! Coś się stało?! –dobiegły mnie te słowa ze strony Maćka. To mu wystarczy…

*
Dopiero teraz w samochodzie się zorientowałam, że cały czas mam na sobie kadrową bluzę Maćka. Cały czas czułam jego ciepło i zapach. Nawet kiedy nie było mnie przy nim, dodawało mi to otuchy, dlaczego?
Tak szczerze to nie tak wyobrażałam sobie to spotkanie. Miałam sobie wytłumaczyć z nim kilka spraw a nie… Przeistoczyło się to w spotkanie przyjaciół w zwierzania itp. Gdzie ta chęć i odwaga? Ten zapał do rozmowy i kłótni jeśli taka byłaby możliwość. Te wszystkie uczucia przeistoczyły się w inne w strach, niepewność i brak tej odwagi.

Chociaż coś mi się wydaje, że dobrze, że do tego nie doszło. Porozmawialiśmy sobie na spokojnie i w ogóle. Myślę, że na taką rozmowę muszę się bardziej przygotować. Wtedy kiedy będę na 100% na to gotowa!

*   *   *   *   *   *   *   *   *   *   *   *   *   *   *
Przepraszam, że dopiero dzisiaj pojawił się ten 5 rozdział. 
Wytłumaczenie jest tylko jedno, szkoła. No niestety każdy z nas musi to przeżyć, nie zawsze jest lekko.
Na pewno nie chcę się rozpisywać już o tej szkole... Ale może wy napiszcie jak tam u was, ciekawi mnie to. 
Chciałabym, żebyście napisały co myślicie o tym rozdziale. Mi osobiście się podoba.
No to tak, rozdział na blogu to teraz idziemy na randkę z biologią :) Życzcie mi powodzenia. 
Miłego czytania i komentowania kochane :*
Buziaczki kochane :*

czwartek, 3 września 2015

Rozdział IV


-Jesteś pewna? –spojrzał się na mnie niedowierzająco.

-No oczywiście! –wykrzyknęłam z entuzjazmem. Nagle mocno się w niego wtuliłam. To była ta moja wielka radość! –Jak mogłabym tobie odmówić i to w takiej sytuacji?

-Dagmara się ucieszy. –przybliżył mnie jeszcze bliżej do siebie, no to teraz byliśmy całkowicie przykuci do siebie, lecz nagle się zerwałam, aby zapytać.

-No to kiedy weselicho? Mam nadzieję, że w Szaflarach.

-No ba! –na jego twarzy ukazał się wielki, szczery uśmiech, taki jaki właśnie pokochałam. -Tak szczerze to nie wiem kiedy. –zaczął się droczyć. –W samochodzie mam zaproszenie. –po tych słowach nic innego nie mogłam zrobić niż wybuchnąć śmiechem. –Żeby to szlag jasny trafił!

-Nie martw się. –objęłam go mocno i czule. –Mam nadzieję, że jest jeszcze czas, żebym w porę się dowiedziała kiedy.

-Dopilnuję tego. –dał mi buziaka w policzek i znów na jego twarzy zauważyłam ten uśmiech.

*
Dwa dni później, środa.

-Aneta? –zapytałam moją rozmówczynię.

-Tak. –odpowiedziała z potwierdzeniem.

-Jadę właśnie z zakupów i jestem w pobliżu, mogę wpaść po małą?

-No jasne, bez problemu. A już zdrowa, wszystko okej?

-Trochę jeszcze katar mi dokucza, ale nie narzekam. Coraz lepiej.

-No to się cieszę.

-Mamy jeszcze do pogadania. Nie martw się nic złego. –zaśmiałam się.

-No to do zobaczenia. –Aneta się rozłączyła.

-Pa. –odpowiedziałam odruchowo chociaż i tak już tego nie usłyszała.

Pchałam się samochodem przez to Zakopane jak nie wiadomo kiedy. 24 czerwca a już tyle ludzi! Trzeba się w końcu do tego przyzwyczaić, że lipiec-sierpień jest czasem nie do wytrzymania! Najlepiej unikać tego miasta, wyskoczyć gdzieś na wakacje w pobliskie strony, najlepsze rozwiązanie.

*
15 minut później już siedziałam na kanapie w salonie u Kuby i Anety. Tak dokładnie ta sama kanapa na, której zasypiałam na kolanach Maćka. Całkiem o nim zapomniałam! Cały czas jestem mu winna przysługę.

-No to opowiadaj, miałyśmy o czymś pogadać a ja nie mam zielonego pojęcia o czym. –zaczęła Aneta.

-Oj dużo do gadania. –zaśmiałam się i spojrzałam na nią w zamyśleniu o Dawidzie.

-O nie! –spojrzałam się na nią pytająco. –Znam to spojrzenie.

-No co? –już zbierało mi się na śmiech.

-Niech zgadnę, Dawid. –uśmiechnęła się do mnie. –To spojrzenia wskazuje tylko na jedno. –upiła łyk kawy i kontynuowała: -No gadaj co się stało?!

-Zadzwonił do mnie w poniedziałek. –zawahałam się. Poczułam dziwne uczucie, takie dalekie, nie bliskie… Tęsknota. –Chciał mnie odwiedzić, no to co? Nie zaprzeczyłam. Dawno się nie widzieliśmy.

-No i co? Jesteście znowu razem? –aż ruszyła się z miejsca, teraz siedziała i wpatrywała się we mnie. No tak, teraz czekała na jakieś opowiadanie, jak to ona. Zawsze ciekawska a zarazem pomocna!

-No jak!? Tak od razu!? –wykrzyknęłam oburzona. –Przecież…

-No a jednak, Maciek ci namącił w głowie. Wiedziałam. –wyszczerzyła zęby. A gdy tylko zobaczyła moją wkurzoną minę opadła na kanapę. Teraz to już ona sama nie wiedziała o co może mi chodzić.

-Weź teraz o nim nie gadaj! –parsknęłam.

-A jednak. –znów pokazała swoje białe zęby.

-Ty już się tak nie mądruj. –pokazałam jej język, aby się odgryźć. -Z Dawidem coraz lepiej, nie ukrywam. Będę jego osobą towarzyszącą na weselu Dagmary. –zamilkłam, mimika twarzy Anety momentalnie się zmieniła. Z wesołej na zaskoczoną, no kto by pomyślał, że po 3 latach rozstania taki numer.

-No to jednak dawne uczucia powracają.

-Może…

-No nie gadaj! Pamiętam jak ponad 3 lata temu byliście szczęśliwi, aż wam zazdrościłam. A prawda jest taka, że po waszym rozstaniu prawie się załamał. On ciebie naprawdę kochał, kocha! Nie ukrywaj, ty go też.

-Kochałam…

-Mów jak wolisz, ale nie ukrywam, że na tym weselu pani Gosia znów sobie pomyśli, że jesteście razem. A wiesz jak ona ciebie lubiła, kochała jak własną córkę. Nie wyobraża sobie nikogo innego u boku jej syna.

-Masz rację, ale co ja na to poradzę? –podniosłam głowę do góry, aby złapać jej wzrok, kiedy już to zrobiłam przymrużyłam oczy i przygryzłam mocno wargę.

-No weź pogadaj z Dawidem, to na pewno pomoże.

-Tak myślisz? –spojrzałam się na nią pytająco.

-No oczywiście, stara Aneta dobrze radzi.

-Weź nie przesadzaj. –zaśmiałam się.

-Nie przesadzam. –wyszczerzyła ponownie swoje zęby. –Pogadaj z Dawidem, zrobi to dobrze wam oby dwóm.

-Rozmawiałam…

-No i co? Sama widzisz co teraz się dzieje?

-No widzę! Weź teraz już mnie nie męcz z nim, porozmawiam jak będę gotowa.

-No to życzę powodzenia.

-Dziękuję! –rzuciłam chamsko.

-Rozmawiałaś może z Maćkiem? –w końcu wyrzuciła to pytanie z siebie, od początku rozmowy próbowała mnie o to zapytać.

-Nie. –rzuciłam krótko. –Co wy do niego macie? –zapytałam nerwowo, po prostu ich nie rozumiałam, Krzysiek a tu Aneta.

-Tak szczerze to nic. –zamilczała. -Myślałam, że coś więcej. –spojrzała się na mnie, wpatrywała się we mnie przez chwilę. –Nie no fakt, Dawid górą.

-Aneta! –krzyknęłam na całe pomieszczenie. Zdenerwowała mnie i to bardzo! Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Nogi miałam jak z waty, ani rusz!

-No co nie ja jedyna tak myślę, pasowalibyście do siebie! No, ale jeszcze Dawid odgrywa jakąś ważną rolę to Maćka od razu wykreślasz. Daj mu szansę. –odczuła moją złość sama nią wybuchła.

-Gdzie jest Agata? –zapytałam ocierając łzy. Naprawdę zabolały mnie te słowa, niby nic a jednak. Dawid był kimś ważnym dla mnie, ale Maciek??? Dziwne uczucie mi towarzyszyło słysząc to imię, jak najszybciej musiałam z nim porozmawiać no i mu podziękować.

-No, ale Alicja! Przepraszam, nie chciałam, żeby tak było… -próbowała się ratować, ale ja nie miałam w ogóle ochoty z nią dłużej rozmawiać. Przesadziła jak na taką sytuację, muszę to przemyśleć.

-No gdzie jest Agata?

-W pokoju, bawi się z Hanią.

-Dziękuję.

-No, ale Ala! Nie chciałam.

-Porozmawiamy później, teraz muszę już iść. –rzuciłam po czym ruszyłam  do pokoju obok po małą. Chciałam jak najszybciej stąd wyjść.

*
20 minut później. Dopiero parkowałam samochód na terenie naszego domu. Nie ukrywam złość już trochę mi odpuściła, ale cały czas nie dawałam sobie zapomnieć o Maćku. Musiałam po prostu z nim porozmawiać i dowiedzieć się o co tak naprawdę chodzi… Już sama się pogubiłam w 
tym wszystkim.

Wyciągnęłam małą z samochodu, jej mina nie wskazywała na najlepsze. Była smutna, dawno jej takiej nie widziałam. Coś czułam, że to wszystko to moja wina…

-Mamusiu co się stało? –zamykałam akurat drzwi od samochodu, kiedy się na nią w końcu spojrzałam zauważyłam ten smutek w oczach. Brak radości, która zawsze jej towarzyszyła.

-Nie nic córeczko, po prostu trochę się zdenerwowałam na ciocię Anetę. To nic takiego. –przytuliłam ją mocno do siebie, czułam jej lekki strach i przejęcie. Była jeszcze mała, wcale jej się nie dziwiłam, nie byłą niczemu winna. To wszystko ja. –Przepraszam. –szepnęłam jej do ucha i pocałowałam w czółko. –To jak wszystko okej? –odchyliłam się od niej i zapytałam z przekonaniem.

-Tak.

-No to idziemy do domu, do wuja. –chwyciłam ją za rączkę i ruszyłyśmy w stronę drzwi.
Wchodząc do domu zatrzasnęłam za sobą drzwi, nie wiem dlaczego… Złość minęła, czyżbym chciała uświadomić osobą przebywającym w tym domu, że ja też mam uczucia, które dają mną sobie pomiatać. Pomimo tej miłej chwili z córeczką dalej nie byłam sobą. Musiałam natychmiast wyciągnąć informacje o Macieju od Krzyśka.

Weszłam do przed pokoju i już usłyszałam czyjś krzyk.

-Co się stało?!  -był to Krzysiek tylko on mógł to rozpoznać od razu…

-No dużo i nic…

-Oj Alicja, Alicja.

-Dobra musimy porozmawiać. –po chwili zajrzałam za siebie, stała tam Agata. –Mała, idź się pobawić do siebie. –podeszłam do niej dałam buziaka w czółko i bez żadnego wahania popędziła na górę.

-No to siadaj i opowiadaj. –ugładził ręką miejsce obok siebie. Szybko usiadłam obok niego i zaczęłam kontynuować.

-Byłam u Anety no i o wszystkim jej opowiedziałam, o tym weselu i w ogóle. Doszłam do wniosku, że muszę porozmawiać z tym Dawidem. Ale jest jeszcze Maciek, te słowa już mnie zabolały…

-Dlatego teraz wyglądasz jak wyglądasz. –tylko skinęłam głową a on mocno mnie przytulił. Wie co dobre. Ten jego braterski uścisk zawsze dawał mi pełno ciepła i otuchy, pomagał mi. Teraz właśnie też tak było. Nie wiem co by było gdyby go nie było przy mnie w najbliższym czasie. Na pewno bym się nie ogarnęła.

-Wiesz co, muszę z nim porozmawiać. Nie mam dalej zielonego pojęcia o co wam z nim chodzi… Pomożesz?

-No oczywiście, czego tylko potrzebujesz. –uśmiechnął się z lekkim smutkiem, był on wymuszony. Coś tutaj było nie tak

-Może tak numer telefonu co? Chyba muszę się jakoś z nim spotkać…

-Co ty taka pośpieszna?

-No chyba muszę się jakoś dowiedzieć o co wam wszystkim z nim chodzi.

-No to masz rację, tego to sama już musisz…

-No to dasz?

-Już daję tylko się nie denerwuj.

-Ja się denerwuję? –parsknęłam.

-No trochę. –powiedział wpatrując wzrok w ekran telefonu. –Przesłałem ci go wiadomością, nie masz za co dziękować.  –kolejny szczerzy do mnie te zęby.

-Dziękuję. –mocno go uścisnęłam, a następnie już wybrałam numer młodszego z braci Kot i 
wstałam, aby móc porozmawiać ze spokojem.

Kiedy już poczułam, że jestem w bezpiecznym miejscu wcisnęłam zieloną słuchawkę. Po trzech sygnałach usłyszałam czyjś głos:

-Halo? –mój rozmówca, nie miałam nawet pewności czy to jest na pewno on wolałam się upewnić niż zaczynać rozmowę z jakimś nieznajomym czy nawet gorzej.

-Maciek? Tutaj Alicja. –strasznie się denerwowałam w ogóle nie wiedziałam od czego zacząć.

-No cześć. –rzucił miło.

-Mam prośbę, moglibyśmy się spotkać? –zapytałam go. Jeszcze nigdy się nie bałam tak odpowiedzi, nawet na maturze towarzyszyły mi lepsze emocje. Nie kojarzę jej najgorzej.

-No jasne.

-Mamy do pogadania. –rzuciłam chamsko.

-Może spotkamy się przed Krokwią?

-No okej, widzimy się za 30 minut. –rozłączyłam się, załatwiłam to jak chciałam, krótko.

-No to załatwione. –pochwaliłam się Krzyśkowi.

-To dobrze, ale ja na jego miejscu bym się bał tego spotkania.

-Oj nie! Krzysiek.. ty coś wiesz.

-A i owszem.

-Nie drocz się ze mną!

*
Siedziałam na ławce i czekałam na niego z niecierpliwieniem. Siedząc tak mijałam tysiące turystów z całej Polski a nawet dalej. A tu dopiero koniec czerwca…

Coś czułam, że tutaj nie będzie nam za dobrze do pozałatwiania wszystkich spraw. Za dużo latających fanek, które tylko oczekują na jedno. Złapać jakiegoś skoczka i wydusić z niego autograf i nawet więcej. Najwięcej takich osób zawsze wokół Macieja. Aż mi go żal jak tak pomyślę. Ten to musi mieć czasem trudne życie… No cóż, sam tego chciał, wybrał tą drogę, wiedział na co się pisze…  

*____*____*____*____*____*____*
 Witam was wraz z nowym rozdziałem w nowym roku szkolnym: 2015-2016!
I jak tam? 
Wiem, że dla niektórych z was jest to nowy etap w życiu, nowa szkoła, nowa klasa, nowe możliwości, nowe przedmioty no i wiele, wile innych nowych rzeczy. No nie ukrywam u mnie to samo... Gimnazjum w końcu zawitało!
Chciałabym, a na pewno byłoby mi miło jakbyście się ze mną podzieliły ciekawostkami z waszej szkoły, jak wam idzie itd. wiem, że to dopiero początek no, ale cóż. Ciekawska jestem, co ja na to poradzę.

A wracając do rozdziału. Obiecałam Maćka, no i się dzieje! Aneta namieszała, ale jak widać nie tylko ona.
Podoba się on wam w ogóle? Tak szczerze to trochę namąciłam, ale jakoś się zgrał w całość. Pisany w dużych odstępach, tak to jest... A wszystko można zgonić na jedną rzecz. Ten stres związany ze szkołą.
Czytasz - motywujesz
Komentujesz - jeszcze bardziej motywujesz

Myślę no i mam taką nadzieję, że pojawi się coraz więcej komentarzy, które będzie się miło czytać.. Pozdrawiam trzy dziewczyny, które są ze mną zawsze! Jesteście kochane!
Buziaczki kochane! :*