niedziela, 25 października 2015

Rozdział VII

W końcu przyszły wakacje a wraz z nimi dzień dzisiejszy-17 lipca. Tak to dzisiaj, ślub Dagmary i Tomka. Wciąż nie mogę uwierzyć, że zgodziłam się towarzyszyć Dawidowi w tej uroczystości. Ciągle nie wiem jak to się stało co mnie poniosło, przecież z mojej strony wszystko jest skończone. „Nie potrzebnie się znowu w to pakujesz, nie wyjdzie ci to na dobre. Alicja, spójrz na to z takiej strony, nie rób czegoś czego będziesz później naprawdę żałować ”, cały czas siedziały mi te słowa Anety sprzed tygodnia. Miała rację. Tydzień męczyłam się z tymi słowami, cały czas próbowałam sobie coś uświadomić, tylko właściwie co? W głowie na samą myśl o tym pojawiał się wielki znak zapytania. Dopiero dzisiaj kiedy spojrzałam do kalendarza i przed oczami ukazała mi się dzisiejsza data zrozumiałam co tak naprawdę siedziało mi w tej głowie. Nie mogę się znowu w to pakować, nie chcę aby ktoś cierpiał przez moje błędy, które nie powinny nigdy mieć miejsca i się w ogóle wydarzyć. Nigdy nie chciałam, żeby ktoś przeze mnie cierpiał. Niestety. Mam takie odczucie, że Dawid cały czas cierpi przez nasze rozstanie i przez to, że nie dopuszczam do siebie myśli o powrocie do siebie, że nie chcę dawać Nam jakiejkolwiek szansy. Wszystko z mojej strony skończone. No, ale do tego nasza poprzednia rozmowa, tak mu nagadałam, że trochę się wstydzę. No, ale to szczera prawda. Chyba wolał ją usłyszeć teraz a nie cały czas żyć z jakimiś wyobrażeniami, w ciągłym kłamstwie. Od tamtego czerwcowego wieczoru nie mieliśmy zbytnio kontaktu. Ostatni odzew był wczoraj poprzez wiadomość o dzisiejszym dniu.
A tak z innej beczki… Jak to w ogóle możliwe, że od prawie miesiąca nie było okazji by się spotkać chociaż na krótką rozmowę, żeby wszystko sobie wyjaśnić. Kiedy przyszedł już czas, kiedy miałam ten wolny czas i w ogóle miałam tą cholerną odwagę, byłam gotowa aby wszystko sobie wyjaśnić. Sięgnęłam po telefon, wybrałam jego numer, jeden sygnał, drugi, trzeci i w końcu jego głos. Krótka rozmowa i zawód. Tak chodzi o Maćka, cały czas jesteśmy w biegu, cały czas go nie ma na miejscu, by chociaż wyskoczyć na małą kawę czy coś. No, ale rozumiem. Z Krzyśkiem przecież to samo. Podjęłam dwie próby, niestety bez powodzenia. Poddałam się, tak po prostu.

Teraz siedzę na fotelu u Anety w mieszkaniu i wpatruję się w zdjęcie Kuby i Maćka z dzieciństwa. Takie w małe mulatki, czarne włosy i ciemna karnacja, naprawdę są podobni do siebie jak dwie krople wody. No, ale jak to możliwe, że nie poznałam go nigdy wcześniej, przecież moja najlepsza przyjaciółka spotyka się z jego bratem no i jeszcze mój brat, ten też z nim się kumpluje od początku przygody ze skokami, Dawid no i kto jeszcze?! Nie rozumiem…

-No to jak malujemy pazurki? –wyrwała mnie z myślenia Aneta.

-Sukienka biała, taka delikatna. Sama nie wiem, nigdy się jakoś tym nie specjalizowałam. Ty tam lepiej wiesz, rób swoje a nie mnie w to mieszasz. –pokazałam jej język i usiadłam naprzeciwko niej przy stole.

-No to wybieraj. –wskazała na lakiery z dodatkami. –Myślę, że najlepiej będą pasowały koloru w odcieniu różu, ale teraz pozostawiam tobie wybór, nie wiem w jakim będziesz się dobrze sama czuć. –dodała po chwili. –Ten? –zapytała a ja tylko przytaknęłam.

-Nigdy mi nie mówiłaś jak się poznałaś z Kubą. –powiedziałam odważnie.

-Naprawdę?! –podniosła wzrok w górę i się lekko uśmiechnęła. –No a jak można się poznać?

-No wiesz, są różne sposoby i sytuacje. –zaśmiałam się. Dawid-pod skocznią, Maciek-na imprezie. Oj Anetko, opowiadaj!

-Zakopane nie jest małe, spotkać można tutaj każdego. –przeniosła wzrok na moją dłoń i zajęła się tym w czym jest najlepsza. –Tak szczerze to nie pamiętam dokładnie jak to się stało, na pewno długo się zastanawiałam czy to jest ten On. No i wyszło tak, że jesteśmy ze sobą do dziś. –uśmiechnęła się pod nosem cały czas skupiając się na pracy. –Lepiej ty gadaj jak było z tym Dawidem. –nie dała mi dojść do głosu.

-Na pewno było to dobre kilka lat w tył. –uśmiechnęłam się sama do siebie. Była to dość długa, ale wesoła historia. –Ej 10 lat temu to było! –nagle ożyłam.

-Naprawdę 10 lat?! –zapytała z niedowierzeniem, oderwała się od malowania i spojrzała mi prosto w oczy.

-No… Tak! –powiedziałam z nieprzekonaniem lekkim, nie wiedziałam co dalej mówić.

-No to jak? –spojrzała się na mnie pytająco, nie wiedziałam do czego dąży. –To ty miałaś wtedy 9 lat, dobrze mówię? –kiwnęłam głową. –On miał 15. –zatrzymała się na tych słowach i spojrzała w bok. –Starszego już się nie dało?

-Muszę ciebie zmartwić.

-Jak już jesteśmy przy nim, to coś nowego może między wami, czy cisza?

-Od naszej rozmowy nic nowego, tylko wczoraj się odezwał… -przerwała mi.

-No i co? –nagle ożyła.

-No co?! –spojrzałam na nią z uśmiechem na twarzy. –O ślub mu chodziło.

-To wy ślub bierzecie? –zapytała. Wpatrywałam się w nią zamurowana, ta to ma wyobraźnię.

-Oszalałaś, chodziło mu o Dagmarę. –momentalnie posmutniała. –Bierz się lepiej do roboty bo jest już 12, za 3 godziny muszę być gotowa bo Dawid po mnie przyjedzie. –zaczęłam ją poganiać.

-Już, już! –pokazała język i kontynuowała malowanie. –Dawaj drugą. –powiedziała spoglądając na moją dłoń, którą szperałam w telefonie.

-Masz. –odparłam krótko kładąc ją przed sobą.

-Czyli dałaś sobie do zrozumienia, że nie powinnaś się pakować w coś czego będziesz później żałować, rozumiem? –zabiła ciszę panująca między nami pytając.

-Właśnie tak, posłuchałam ciebie i mam nadzieję, że na dobre.

-Zuch dziewczyna, jestem z ciebie cholernie dumna. –odpowiedziała dumnie, a jak tylko spojrzałam na nią pytająco. –No z tego co mi mówiłaś to koniec tej całej no jak to ująć…

-Dziecinady. –wtrąciłam jej.

-No też można tak to nazwać po swojemu. Bardziej mi chodziło o koniec miłości.

-Aneta… -spojrzałam na nią prosząc.

-Taka prawda.


 * 
Stałam przed lustrem z dobre 10 minut wpatrując się w samą siebie. No tak, widok niecodzienny. Biała, prosta a wręcz delikatna sukienka przed kolano, czarne szpilki, złoty naszyjnik, wyprostowane, długie brązowe włosy, perłowe paznokcie i delikatny makijaż, który podkreślały różowe usta. Dawno nie było okazji, żeby tak się wystroić, przy czym mój strój codzienny to najczęściej jakiś luźny strój, dres, coś w tym stylu.
Cały czas wpatrywałam się w swoje odbicie. „Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą” , nagle przypomniał mi się cytat z mojego nieśmiertelnika. No tak, dopóki walczę jestem na trasie jestem zwycięzcą, kiedy spadam, zbaczam z toru przegrywam bo nie walczę dalej, łatwo mówiąc poddaje się. W każdym cytacie, w każdym słowie jest zawarta tajemnica, którą za wszelką cenę chcemy odkryć pomimo postawionym nam przeszkód.

*
-Jesteś z Dawidem, czy jednak nie? –spojrzałam się na nią litościwie. –No bo ja już sama nie wiem. Jesteś tutaj no to chyba coś oznacza. –dodała po chwili.

-Nie ty jedyna się w tym pogubiłaś Dagmara. –odpowiedziałam z lekkim smutkiem. –Tak szczerze to sama nie wiem czy dobrze zrobiłam będąc tutaj.

-Ja się bardzo cieszę, że pojawiłaś się tutaj, tylko bardziej martwi mnie wasza relacja, twoja i mojego brata.

-Nie martw się z mojej strony jest wszystko skończone. –odparłam poważnie. Wszyscy powinni to zrozumieć a nie, że w kolejce przychodzą do mnie się pytać czy coś z tego będzie bądź jest.

-No, ale wy…

-My to już przeszłość Daga. –dokończyłam.

-Nie chcę ciebie zmuszać do miłości, rób jak serce kieruje. Ale pamiętaj zawsze trzymam twoją stronę choć Dawid jest moim rodzonym bratem. –na te słowa aż się sama uśmiechnęłam.

-Dziękuję. –odparłam krótko, cały czas tępo wpatrując się w szklankę z drinkiem. –No to zdrowie panny młodej. –powiedziałam podnosząc w górę szklankę z zawartością.

-Zdrowie twoje, gardło moje. –powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy stykając swój kieliszek o moją szklankę co wywołało śmiech z mojej strony. –Przyjdę później, nie zapominaj o mnie. –odeszła od stołu zabierając ze sobą pusty kieliszek.

-Ta to ma mocną głowę. –pomyślałam.

Nagle poczułam ciepło bijące od tyłu, natychmiast się odwróciłam. Ujrzałam przed sobą blond czuprynę, był to Dawid uśmiechający się do mnie.

-Czy zaszczyci mnie pani tańcem? –zapytał wyciągając przed siebie dłoń, chwyciłam ją bez wahania.

Ciągnął mnie na sam środek parkietu przedzierając się przez tłum. Tańczyliśmy w milczeniu do skocznej muzyki góralskiej. Po tej piosence nastąpił kolejny kawałek dość wolny, przybliżyłam się do niego ogarnął mnie zapach jego perfum dość mocny jak na niego, teraz kołysałam się w rytm muzyki w jego objęciach, wtulona w niego, czułam się bezpiecznie, ale też nic do niego już nie czułam. To przeszłość! Nie chcę się pakować w coś co nie ma dalszej przyszłości. Wiem, że pożałowałbym tego szybko, nie chcę wracać do czegoś co już było, żeby miało taki sam koniec. Na co to?

-Dawid mogę się zapytać czemu ty to robisz? –zapytałam się go. -Wszyscy myślą, że jesteśmy razem, Dawid ja tak nie chcę. –zaczęłam. –W kolejce się ustawiają i po kolei podchodzą się pytać czy jesteśmy razem, to nie był za dobry pomysł, żebym towarzyszyła dzisiaj tobie. –nic, nie słuchał mnie, wpatrywał się w jeden punkt-w podłogę, nie zwracając w ogóle na mnie uwagi. -Dawid, słuchasz mnie w ogóle? –stanęliśmy w bezruchu, cały czas go zmierzałam wzrokiem. –Dawid, weź żeś coś powiedz! –warknęłam. Chwycił mnie mocno za rękę i zaczął ciągnąć za sobą, ponownie przedzierając się przez tłum. Kiedy wyszliśmy z budynku pędził jak głupi w głąb ogrodu, na którym panowała już ciemność, małe punkciki na niebie jakimi były gwiazdy oświecały tą piękną a jakże niespokojną noc. –Dawid zwolnij! –krzyknęłam za nim, ale na nic przyśpieszył. –Dawid… -nie miałam już sił. –Mam szpilki! –gwałtownie się zatrzymał czego nie zauważyłam i wpadłam na niego, z czego były skutki bolesne. –Auć! –wrzasnęłam na niego po czym walnęłam pięścią w jego ramie, byłam wściekła na niego.

-Myślisz, że mnie nie pytają?! –warknął rozłoszczony.  Nigdy go takiego nie widziałam, był wściekły jak nigdy. –Nawet mama mnie wypytuje ciągle. –dodał po chwili. Właśnie chciałam tego uniknąć, Edi, no i teraz ja jeszcze dochodzę do zmartwień pani Gosi. Zawału dostanie.

-Chciałam tego uniknąć. –odpowiedziałam smutno spuszczając głowę w dół. –Dawid to był zły pomysł.

-Zły?! To dlaczego się zgodziłaś?! –zapytał wkurzony. –Dziwne bo jak ci zaproponowałem pójście na to wesele ucieszyłaś i nie zaprzeczałaś, a teraz co? Nienawidzisz mnie?! –wrzasnął, modliłam się w myślach tylko, żeby nikt nie usłyszał naszej kłótni, jego kłótni.

-Nienawidzę?! Chyba chciałeś coś innego powiedzieć, pomyśl dwa razy co chcesz powiedzieć dopiero później mów. –powiedziałam już nieco spokojniej.

-Nie muszę myśleć, dobrze wiem co mówię. –przez jego oczy przemknął blask, blask zazdrości… o co mogło mu chodzić? –Robisz mi na złość bo Macieja sobie znalazłaś i od razu nas skreślasz, omotał cię!

-Oj nie mój drogi, teraz to przegiąłeś!

-Ja?! –zapytał ironicznie.

-Zacznijmy od tego, że ja go nie znam! Nic do niego nie czuje Dawid, zrozum to!

-To co takiego robiła jego bluza u ciebie w domu? Sama przyszła?! –ponownie spytał ironicznie.

-Nie wyciągaj pochopnych wniosków! –spojrzał się na mnie. –Ojojoj! Zazdrosny jesteś. –parsknęłam.

-Nie mam po co. O tego głąba?! –on też nie wytrzymał, poniosły go emocje i zaczął się śmiać a mi zrobiło się tylko głupio, nie rozumiałam go. Tak mówi na swojego przyjaciela, kolegę z kadry, ja bym tak nie mogła.

-Ty sam słyszysz co mówisz?! Od kiedy mówisz tak o swoim przyjacielu? –zapytałam się go, ponieważ go nie rozumiałam.

-Przyjacielu? Kobieto weź się ogarnij! –odciął się na mnie. Teraz to naprawdę się zaczęła kłótnia, którą chciałabym pominąć.

-Dawid, zabierz mnie proszę do domu! –rozkazałam mu cała roztrzęsiona. Na dworze zimno a ja w samej sukience i do tego Dawid, nie na moje nerwy. Poszłam przodem, nie zwracałam w ogóle na niego teraz chciałam poszukać tylko pannę młodą i ją przeprosić za to, że muszę już jechać. Poczułam na swoich barkach ciężki materiał, widocznie Dawid zauważył, że się trzęsę i zarzucił mi marynarkę.

Wchodząc na salę zobaczyłam jak wszyscy dobrze się bawią, impreza trwała w najlepsze, ale za wszelką cenę nie miałam ochoty tam zostawać, a wszystko przez Niego. Starałam się udawać, że wszystko jest okej. Uśmiechnięta podeszłam do pary młodej a zaraz za mną Dawid.

-Niestety muszę już jechać, ale dziękuję za świetną zabawę. –dałam jej buziaka w policzek.

-Ale już? –zapytała zdezorientowana. Zrobiło mi się głupio, bo jeszcze nawet nie było 1 a ja już się zbieram do domu. –Przecież młoda godzina kochani.

-No przepraszamy. –odparłam smutno. Na pewno gdyby nie on i jego wybuch nie byłoby takiej potrzeby opuszczania imprezy.

-No to w takim razie przyjedź z małą i Krzysiem o 15 na poprawiny, bardzo się ucieszę gdy przyjedziecie.

-Dziękujemy za zaproszenie, nie obiecuję, że będziemy zobaczę jak mała będzie się czuć bo ostatnio coś nie najlepiej.

-No to dziękuję wam, że przybyliście. –wycałowała mnie i odeszłam na bok, aby Dawid mógł się pożegnać, gdy po chwili usłyszałam ciepły głos obok siebie.

-Na pewno wszystko dobrze? –nie spojrzałam nawet na niego, ale był to pan młody.

-Tak, wszystko w jak najlepszym porządku.


*
Całą drogę milczeliśmy, a cisza była uporczywa. Między nami w powietrzu cały czas wisiało napięcie. Kiedy podjechaliśmy pod mój dom poczułam ulgę, że to już koniec przygód na tę noc.


-Dziękuję. –rzuciłam mu krótki spojrzenie i wysiadłam z samochodu trzaskając drzwiami.


*  *  *  *  *
Witam was z kolejnym rozdziałem i jak i przepraszam, że dodałam go dopiero dzisiaj, ale nauka u mnie na pierwszym miejscu, a do tego doszło nowe opowiadanie.

Dziękuję, że jesteście i życzę miłego tygodnia i powodzenia!

Czytasz? Komentuj.
Buziaczki Kochane :*
Pozdrawiam, Alutka.

5 komentarzy:

  1. Jestem i ja. Przepraszam że tak późno, ale przez tą ciągłą naukę sprawdziany i testy które opuszczam bo jeżdżę na zawody, nie mam nawet czasu na swoje blogi ( zachciało mi się drugiego opowiadania), a co mówić o czyimś.
    Nie muszę ci mówić, bo wiesz że dzisiejszy rozdział był lepszy niż poprzedni.
    Gryzie mnie, jak to ujme tylko zachowywanie Dawida. Pierwsze chce być szarmancki, dżentelmen A później pokazuje inne oblicze.
    Alicja też mnie zdziwiła. Chce aby Dawida nie było w jej życiu, a gdy już mu mówi o tym co sądzi o jego zachowaniu po chwili chce to wszystko ratować.
    Maciek. Jego nie było w tym rozdziale, ale mam nadzieję ze w następnym będzie go dużo.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i weny życzę.
    Pozdrawiam ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alicja jest dobrą osobą, nawet gdyby nie chciała go w swoim życiu już nigdy to teraz, by próbowała aby to jakoś rozsądnie rozgrać.
      Zachciało się drugiego opowiadania, dobrze mówisz!
      No to co? Życzę tobie powodzenia na zawodach jak i w nauce.
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział! Myślałam, że Alicja już wszystko wyjaśniła Dawidowi, a on taką awanturę urządził. Biedna Alutka, chciała wszystko dobrze rozwiązać, a Dawid ją obwinia. Widać, że chyba nadal ją kocha i zauważył, że Maciek jest dla Ali równie ważną osobą. Dobrze, że może szukać wsparcia u Anety i Dagmary. Właśnie Maciek coś ucichł hm..Czekam na kolejny rozdział. Życzę weny i powodzenia! Również miłego tygodnia trzymaj się mocno! :* Przepraszam, że dopiero dzisiaj (bo rozdział przeczytany wczoraj), ale nauki jest sporo i jeszcze treningi, a czasu ciągle brakuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że rozumiem sama mam urwanie głowy, już się nie wyrabiam z rozdziałami. Dziękuję bardzo kochana. Trzymaj się :*

      Usuń

Skomentuj i zmotywuj!