W końcu przyszły wakacje a wraz z nimi dzień dzisiejszy-17 lipca. Tak to dzisiaj,
ślub Dagmary i Tomka. Wciąż nie mogę uwierzyć, że zgodziłam się towarzyszyć
Dawidowi w tej uroczystości. Ciągle nie wiem jak to się stało co mnie poniosło,
przecież z mojej strony wszystko jest skończone. „Nie potrzebnie się znowu w to pakujesz, nie wyjdzie ci to na dobre.
Alicja, spójrz na to z takiej strony, nie rób czegoś czego będziesz później
naprawdę żałować ”, cały czas siedziały mi te słowa Anety sprzed tygodnia.
Miała rację. Tydzień męczyłam się z tymi słowami, cały czas próbowałam sobie
coś uświadomić, tylko właściwie co? W głowie na samą myśl o tym pojawiał się
wielki znak zapytania. Dopiero dzisiaj kiedy spojrzałam do kalendarza i przed
oczami ukazała mi się dzisiejsza data zrozumiałam co tak naprawdę siedziało mi
w tej głowie. Nie mogę się znowu w to pakować, nie chcę aby ktoś cierpiał przez
moje błędy, które nie powinny nigdy mieć miejsca i się w ogóle wydarzyć. Nigdy
nie chciałam, żeby ktoś przeze mnie cierpiał. Niestety. Mam takie odczucie, że
Dawid cały czas cierpi przez nasze rozstanie i przez to, że nie dopuszczam do
siebie myśli o powrocie do siebie, że nie chcę dawać Nam jakiejkolwiek szansy.
Wszystko z mojej strony skończone. No, ale do tego nasza poprzednia rozmowa,
tak mu nagadałam, że trochę się wstydzę. No, ale to szczera prawda. Chyba wolał
ją usłyszeć teraz a nie cały czas żyć z jakimiś wyobrażeniami, w ciągłym
kłamstwie. Od tamtego czerwcowego wieczoru nie mieliśmy zbytnio kontaktu.
Ostatni odzew był wczoraj poprzez wiadomość o dzisiejszym dniu.
A
tak z innej beczki… Jak to w ogóle możliwe, że od prawie miesiąca nie było
okazji by się spotkać chociaż na krótką rozmowę, żeby wszystko sobie wyjaśnić.
Kiedy przyszedł już czas, kiedy miałam ten wolny czas i w ogóle miałam tą
cholerną odwagę, byłam gotowa aby wszystko sobie wyjaśnić. Sięgnęłam po
telefon, wybrałam jego numer, jeden sygnał, drugi, trzeci i w końcu jego głos.
Krótka rozmowa i zawód. Tak chodzi o Maćka, cały czas jesteśmy w biegu, cały
czas go nie ma na miejscu, by chociaż wyskoczyć na małą kawę czy coś. No, ale
rozumiem. Z Krzyśkiem przecież to samo. Podjęłam dwie próby, niestety bez
powodzenia. Poddałam się, tak po prostu.
Teraz
siedzę na fotelu u Anety w mieszkaniu i wpatruję się w zdjęcie Kuby i Maćka z
dzieciństwa. Takie w małe mulatki, czarne włosy i ciemna karnacja, naprawdę są
podobni do siebie jak dwie krople wody. No, ale jak to możliwe, że nie poznałam
go nigdy wcześniej, przecież moja najlepsza przyjaciółka spotyka się z jego
bratem no i jeszcze mój brat, ten też z nim się kumpluje od początku przygody
ze skokami, Dawid no i kto jeszcze?! Nie rozumiem…
-No
to jak malujemy pazurki? –wyrwała mnie z myślenia Aneta.
-Sukienka
biała, taka delikatna. Sama nie wiem, nigdy się jakoś tym nie specjalizowałam.
Ty tam lepiej wiesz, rób swoje a nie mnie w to mieszasz. –pokazałam jej język i
usiadłam naprzeciwko niej przy stole.
-No
to wybieraj. –wskazała na lakiery z dodatkami. –Myślę, że najlepiej będą
pasowały koloru w odcieniu różu, ale teraz pozostawiam tobie wybór, nie wiem w
jakim będziesz się dobrze sama czuć. –dodała po chwili. –Ten? –zapytała a ja
tylko przytaknęłam.
-Nigdy
mi nie mówiłaś jak się poznałaś z Kubą. –powiedziałam odważnie.
-Naprawdę?!
–podniosła wzrok w górę i się lekko uśmiechnęła. –No a jak można się poznać?
-No
wiesz, są różne sposoby i sytuacje. –zaśmiałam się. Dawid-pod skocznią,
Maciek-na imprezie. Oj Anetko, opowiadaj!
-Zakopane
nie jest małe, spotkać można tutaj każdego. –przeniosła wzrok na moją dłoń i
zajęła się tym w czym jest najlepsza. –Tak szczerze to nie pamiętam dokładnie
jak to się stało, na pewno długo się zastanawiałam czy to jest ten On. No i
wyszło tak, że jesteśmy ze sobą do dziś. –uśmiechnęła się pod nosem cały czas
skupiając się na pracy. –Lepiej ty gadaj jak było z tym Dawidem. –nie dała mi
dojść do głosu.
-Na
pewno było to dobre kilka lat w tył. –uśmiechnęłam się sama do siebie. Była to
dość długa, ale wesoła historia. –Ej 10 lat temu to było! –nagle ożyłam.
-Naprawdę
10 lat?! –zapytała z niedowierzeniem, oderwała się od malowania i spojrzała mi
prosto w oczy.
-No…
Tak! –powiedziałam z nieprzekonaniem lekkim, nie wiedziałam co dalej mówić.
-No
to jak? –spojrzała się na mnie pytająco, nie wiedziałam do czego dąży. –To ty
miałaś wtedy 9 lat, dobrze mówię? –kiwnęłam głową. –On miał 15. –zatrzymała się
na tych słowach i spojrzała w bok. –Starszego już się nie dało?
-Muszę
ciebie zmartwić.
-Jak
już jesteśmy przy nim, to coś nowego może między wami, czy cisza?
-Od
naszej rozmowy nic nowego, tylko wczoraj się odezwał… -przerwała mi.
-No
i co? –nagle ożyła.
-No
co?! –spojrzałam na nią z uśmiechem na twarzy. –O ślub mu chodziło.
-To
wy ślub bierzecie? –zapytała. Wpatrywałam się w nią zamurowana, ta to ma wyobraźnię.
-Oszalałaś,
chodziło mu o Dagmarę. –momentalnie posmutniała. –Bierz się lepiej do roboty bo
jest już 12, za 3 godziny muszę być gotowa bo Dawid po mnie przyjedzie.
–zaczęłam ją poganiać.
-Już,
już! –pokazała język i kontynuowała malowanie. –Dawaj drugą. –powiedziała
spoglądając na moją dłoń, którą szperałam w telefonie.
-Masz.
–odparłam krótko kładąc ją przed sobą.
-Czyli
dałaś sobie do zrozumienia, że nie powinnaś się pakować w coś czego będziesz
później żałować, rozumiem? –zabiła ciszę panująca między nami pytając.
-Właśnie
tak, posłuchałam ciebie i mam nadzieję, że na dobre.
-Zuch
dziewczyna, jestem z ciebie cholernie dumna. –odpowiedziała dumnie, a jak tylko
spojrzałam na nią pytająco. –No z tego co mi mówiłaś to koniec tej całej no jak
to ująć…
-Dziecinady.
–wtrąciłam jej.
-No
też można tak to nazwać po swojemu. Bardziej mi chodziło o koniec miłości.
-Aneta…
-spojrzałam na nią prosząc.
-Taka
prawda.
*
Stałam
przed lustrem z dobre 10 minut wpatrując się w samą siebie. No tak, widok
niecodzienny. Biała, prosta a wręcz delikatna sukienka przed kolano, czarne
szpilki, złoty naszyjnik, wyprostowane, długie brązowe włosy, perłowe paznokcie
i delikatny makijaż, który podkreślały różowe usta. Dawno nie było okazji, żeby
tak się wystroić, przy czym mój strój codzienny to najczęściej jakiś luźny
strój, dres, coś w tym stylu.
Cały
czas wpatrywałam się w swoje odbicie. „Dopóki
walczysz jesteś zwycięzcą” , nagle przypomniał mi się cytat z mojego
nieśmiertelnika. No tak, dopóki walczę jestem na trasie jestem zwycięzcą, kiedy
spadam, zbaczam z toru przegrywam bo nie walczę dalej, łatwo mówiąc poddaje
się. W każdym cytacie, w każdym słowie jest zawarta tajemnica, którą za wszelką
cenę chcemy odkryć pomimo postawionym nam przeszkód.
*
-Jesteś
z Dawidem, czy jednak nie? –spojrzałam się na nią litościwie. –No bo ja już
sama nie wiem. Jesteś tutaj no to chyba coś oznacza. –dodała po chwili.
-Nie
ty jedyna się w tym pogubiłaś Dagmara. –odpowiedziałam z lekkim smutkiem. –Tak
szczerze to sama nie wiem czy dobrze zrobiłam będąc tutaj.
-Ja
się bardzo cieszę, że pojawiłaś się tutaj, tylko bardziej martwi mnie wasza
relacja, twoja i mojego brata.
-Nie
martw się z mojej strony jest wszystko skończone. –odparłam poważnie. Wszyscy
powinni to zrozumieć a nie, że w kolejce przychodzą do mnie się pytać czy coś z
tego będzie bądź jest.
-No,
ale wy…
-My
to już przeszłość Daga. –dokończyłam.
-Nie
chcę ciebie zmuszać do miłości, rób jak serce kieruje. Ale pamiętaj zawsze
trzymam twoją stronę choć Dawid jest moim rodzonym bratem. –na te słowa aż się
sama uśmiechnęłam.
-Dziękuję.
–odparłam krótko, cały czas tępo wpatrując się w szklankę z drinkiem. –No to
zdrowie panny młodej. –powiedziałam podnosząc w górę szklankę z zawartością.
-Zdrowie
twoje, gardło moje. –powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy stykając swój
kieliszek o moją szklankę co wywołało śmiech z mojej strony. –Przyjdę później,
nie zapominaj o mnie. –odeszła od stołu zabierając ze sobą pusty kieliszek.
-Ta
to ma mocną głowę. –pomyślałam.
Nagle
poczułam ciepło bijące od tyłu, natychmiast się odwróciłam. Ujrzałam przed sobą
blond czuprynę, był to Dawid uśmiechający się do mnie.
-Czy
zaszczyci mnie pani tańcem? –zapytał wyciągając przed siebie dłoń, chwyciłam ją
bez wahania.
Ciągnął
mnie na sam środek parkietu przedzierając się przez tłum. Tańczyliśmy w
milczeniu do skocznej muzyki góralskiej. Po tej piosence nastąpił kolejny
kawałek dość wolny, przybliżyłam się do niego ogarnął mnie zapach jego perfum
dość mocny jak na niego, teraz kołysałam się w rytm muzyki w jego objęciach,
wtulona w niego, czułam się bezpiecznie, ale też nic do niego już nie czułam.
To przeszłość! Nie chcę się pakować w coś co nie ma dalszej przyszłości. Wiem,
że pożałowałbym tego szybko, nie chcę wracać do czegoś co już było, żeby miało
taki sam koniec. Na co to?
-Dawid
mogę się zapytać czemu ty to robisz? –zapytałam się go. -Wszyscy myślą, że
jesteśmy razem, Dawid ja tak nie chcę. –zaczęłam. –W kolejce się ustawiają i po
kolei podchodzą się pytać czy jesteśmy razem, to nie był za dobry pomysł, żebym
towarzyszyła dzisiaj tobie. –nic, nie słuchał mnie, wpatrywał się w jeden
punkt-w podłogę, nie zwracając w ogóle na mnie uwagi. -Dawid, słuchasz mnie w
ogóle? –stanęliśmy w bezruchu, cały czas go zmierzałam wzrokiem. –Dawid, weź żeś
coś powiedz! –warknęłam. Chwycił mnie mocno za rękę i zaczął ciągnąć za sobą,
ponownie przedzierając się przez tłum. Kiedy wyszliśmy z budynku pędził jak
głupi w głąb ogrodu, na którym panowała już ciemność, małe punkciki na niebie
jakimi były gwiazdy oświecały tą piękną a jakże niespokojną noc. –Dawid
zwolnij! –krzyknęłam za nim, ale na nic przyśpieszył. –Dawid… -nie miałam już
sił. –Mam szpilki! –gwałtownie się zatrzymał czego nie zauważyłam i wpadłam na
niego, z czego były skutki bolesne. –Auć! –wrzasnęłam na niego po czym walnęłam
pięścią w jego ramie, byłam wściekła na niego.
-Myślisz,
że mnie nie pytają?! –warknął rozłoszczony.
Nigdy go takiego nie widziałam, był wściekły jak nigdy. –Nawet mama mnie
wypytuje ciągle. –dodał po chwili. Właśnie chciałam tego uniknąć, Edi, no i
teraz ja jeszcze dochodzę do zmartwień pani Gosi. Zawału dostanie.
-Chciałam
tego uniknąć. –odpowiedziałam smutno spuszczając głowę w dół. –Dawid to był zły
pomysł.
-Zły?!
To dlaczego się zgodziłaś?! –zapytał wkurzony. –Dziwne bo jak ci zaproponowałem
pójście na to wesele ucieszyłaś i nie zaprzeczałaś, a teraz co? Nienawidzisz
mnie?! –wrzasnął, modliłam się w myślach tylko, żeby nikt nie usłyszał naszej
kłótni, jego kłótni.
-Nienawidzę?!
Chyba chciałeś coś innego powiedzieć, pomyśl dwa razy co chcesz powiedzieć
dopiero później mów. –powiedziałam już nieco spokojniej.
-Nie
muszę myśleć, dobrze wiem co mówię. –przez jego oczy przemknął blask, blask
zazdrości… o co mogło mu chodzić? –Robisz mi na złość bo Macieja sobie
znalazłaś i od razu nas skreślasz, omotał cię!
-Oj
nie mój drogi, teraz to przegiąłeś!
-Ja?!
–zapytał ironicznie.
-Zacznijmy
od tego, że ja go nie znam! Nic do niego nie czuje Dawid, zrozum to!
-To
co takiego robiła jego bluza u ciebie w domu? Sama przyszła?! –ponownie spytał
ironicznie.
-Nie
wyciągaj pochopnych wniosków! –spojrzał się na mnie. –Ojojoj! Zazdrosny jesteś.
–parsknęłam.
-Nie
mam po co. O tego głąba?! –on też nie wytrzymał, poniosły go emocje i zaczął
się śmiać a mi zrobiło się tylko głupio, nie rozumiałam go. Tak mówi na swojego
przyjaciela, kolegę z kadry, ja bym tak nie mogła.
-Ty
sam słyszysz co mówisz?! Od kiedy mówisz tak o swoim przyjacielu? –zapytałam
się go, ponieważ go nie rozumiałam.
-Przyjacielu?
Kobieto weź się ogarnij! –odciął się na mnie. Teraz to naprawdę się zaczęła
kłótnia, którą chciałabym pominąć.
-Dawid,
zabierz mnie proszę do domu! –rozkazałam mu cała roztrzęsiona. Na dworze zimno
a ja w samej sukience i do tego Dawid, nie na moje nerwy. Poszłam przodem, nie
zwracałam w ogóle na niego teraz chciałam poszukać tylko pannę młodą i ją
przeprosić za to, że muszę już jechać. Poczułam na swoich barkach ciężki
materiał, widocznie Dawid zauważył, że się trzęsę i zarzucił mi marynarkę.
Wchodząc
na salę zobaczyłam jak wszyscy dobrze się bawią, impreza trwała w najlepsze,
ale za wszelką cenę nie miałam ochoty tam zostawać, a wszystko przez Niego.
Starałam się udawać, że wszystko jest okej. Uśmiechnięta podeszłam do pary
młodej a zaraz za mną Dawid.
-Niestety
muszę już jechać, ale dziękuję za świetną zabawę. –dałam jej buziaka w
policzek.
-Ale
już? –zapytała zdezorientowana. Zrobiło mi się głupio, bo jeszcze nawet nie
było 1 a ja już się zbieram do domu. –Przecież młoda godzina kochani.
-No
przepraszamy. –odparłam smutno. Na pewno gdyby nie on i jego wybuch nie byłoby
takiej potrzeby opuszczania imprezy.
-No
to w takim razie przyjedź z małą i Krzysiem o 15 na poprawiny, bardzo się
ucieszę gdy przyjedziecie.
-Dziękujemy
za zaproszenie, nie obiecuję, że będziemy zobaczę jak mała będzie się czuć bo
ostatnio coś nie najlepiej.
-No
to dziękuję wam, że przybyliście. –wycałowała mnie i odeszłam na bok, aby Dawid
mógł się pożegnać, gdy po chwili usłyszałam ciepły głos obok siebie.
-Na
pewno wszystko dobrze? –nie spojrzałam nawet na niego, ale był to pan młody.
-Tak,
wszystko w jak najlepszym porządku.
*
Całą
drogę milczeliśmy, a cisza była uporczywa. Między nami w powietrzu cały czas
wisiało napięcie. Kiedy podjechaliśmy pod mój dom poczułam ulgę, że to już
koniec przygód na tę noc.
-Dziękuję.
–rzuciłam mu krótki spojrzenie i wysiadłam z samochodu trzaskając drzwiami.
* * * * *
Witam was z kolejnym rozdziałem i jak i przepraszam, że dodałam go dopiero dzisiaj, ale nauka u mnie na pierwszym miejscu, a do tego doszło nowe opowiadanie.
"Mój cień jest jedyną rzeczą, która mi towarzyszy" - klik Zapraszam na bloga.
Dziękuję, że jesteście i życzę miłego tygodnia i powodzenia!
Czytasz? Komentuj.
Buziaczki Kochane :*
Pozdrawiam, Alutka.
Jestem i ja. Przepraszam że tak późno, ale przez tą ciągłą naukę sprawdziany i testy które opuszczam bo jeżdżę na zawody, nie mam nawet czasu na swoje blogi ( zachciało mi się drugiego opowiadania), a co mówić o czyimś.
OdpowiedzUsuńNie muszę ci mówić, bo wiesz że dzisiejszy rozdział był lepszy niż poprzedni.
Gryzie mnie, jak to ujme tylko zachowywanie Dawida. Pierwsze chce być szarmancki, dżentelmen A później pokazuje inne oblicze.
Alicja też mnie zdziwiła. Chce aby Dawida nie było w jej życiu, a gdy już mu mówi o tym co sądzi o jego zachowaniu po chwili chce to wszystko ratować.
Maciek. Jego nie było w tym rozdziale, ale mam nadzieję ze w następnym będzie go dużo.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i weny życzę.
Pozdrawiam ! :*
Alicja jest dobrą osobą, nawet gdyby nie chciała go w swoim życiu już nigdy to teraz, by próbowała aby to jakoś rozsądnie rozgrać.
UsuńZachciało się drugiego opowiadania, dobrze mówisz!
No to co? Życzę tobie powodzenia na zawodach jak i w nauce.
Pozdrawiam! :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! Myślałam, że Alicja już wszystko wyjaśniła Dawidowi, a on taką awanturę urządził. Biedna Alutka, chciała wszystko dobrze rozwiązać, a Dawid ją obwinia. Widać, że chyba nadal ją kocha i zauważył, że Maciek jest dla Ali równie ważną osobą. Dobrze, że może szukać wsparcia u Anety i Dagmary. Właśnie Maciek coś ucichł hm..Czekam na kolejny rozdział. Życzę weny i powodzenia! Również miłego tygodnia trzymaj się mocno! :* Przepraszam, że dopiero dzisiaj (bo rozdział przeczytany wczoraj), ale nauki jest sporo i jeszcze treningi, a czasu ciągle brakuje.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że rozumiem sama mam urwanie głowy, już się nie wyrabiam z rozdziałami. Dziękuję bardzo kochana. Trzymaj się :*
Usuń