Rozdział II
10 minut później staliśmy przed drzwiami mieszkania organizatorów
imprezy. Zadzwoniłam do drzwi, po chwili usłyszałam szybkie kroki w naszą
stronę, po czym lekko uchyliły się drzwi.
-No jesteście. –przywitał nas gospodarz.
-No jesteśmy! –zaśmiał się Krzysiek.
Po przywitaniu się, w mgnieniu oka znaleźliśmy się w samym centrum
mieszkania. Co można o nim powiedzieć… Widać, że jest nowe, w nowoczesnym
stylu. Od razu można zauważyć, że mieszka tutaj Anetka z Kubą. Ogólnie panują
tutaj kontrasty, czarno – biały, idealne połączenie. No fakt sama bym takie
wybrała, lecz mieszkam z Krzysiem i poszłam na kompromis. Wyszło, że biało –
brązowe wnętrze.
Fakt, że impreza zaczęła się rozkręcać dopiero o 20 kiedy mała już
słodko sobie drzemała na górze. Tak szczerze to nigdy bym się niespodziewana
takiego finału swoich imienin. Okazało się, że Kuba. Aneta i Krzysiek wspólnie
to wymyślili, tą całą imprezkę.
Wszyscy
świetnie wywijali na parkiecie w rytm muzyki. Niestety ja już nie mogłam sobie
na to pozwolić… Byłam tak zmęczona, że tylko wracać do domu. Moja mina już nie
wróżyła za dobrze, tylko odstraszała innych. Z lekka podkrążone oczy a w
dodatku mało mówna… Tak to jest jak przed konkursem śpi się na tej małej
kanapie w salonie na dole, już na podłodze zapewne lepiej bym się wyspała. Jakoś
się spało na tych zimowiskach za czasów kiedy to jeszcze się było harcerką. To
były dobre czasy, tam się robiło wszystko czego nie zna się w realnym świecie
dla innych.
Teraz
to marzyłam tylko o jednym, żeby zjawił się jakiś książę, wziął mnie na ręce i
zaniósł do łóżka spać. Opadałam z nóg, a głupawka dawała swoje marne jak zawsze znaki obecności. W takiej
chwili to powinnam wybuchnąć śmiechem myśląc o tym księciu, sam fakt, że w
ogóle o tym pomyślałam.
Siedziałam
sama na kanapie zerkając spod rzęs na innych popijając sok pomarańczowy, na nic
mocniejszego nie miałam humoru. Był on makabryczny, byłam przygnębiona niewiadomo
czym. Przecież wygrałam wyścig trzy razy z rzędu.
Co jest tym powodem?
Po chwili poczułam przeważenie po moim boku, ktoś
przysiadł się do mnie. Nie miałam nawet ochoty, a może nawet siły spojrzeć kim
jest ta osoba. Pachniało od niego męskimi, dość mocnymi męskimi perfumami. Kiedy
tylko się dosiadł poczułam się dziwnie, ja taka przymulona sama siedzę a tu
nagle jakiś koleś sobie siada obok mnie. Chyba facet… zapach perfum mówi sam za
siebie. No nie ukrywam ładny zapach, taki orzeźwiający no, ale mocny, idealne
połączenie.
Nagle poczułam ciepło, nie wiem co je
spowodowało, czyżby chciał coś powiedzieć?? Nie myliłam się, bo po chwili
odezwał się miły, pełen sympatii męski głos.
-Nawet nie sprawdzisz kto cię tak obserwuje.
–zaśmiał się mój towarzysz. W tamtym momencie poczułam się głupio, zwykle to ja
pierwsza zagadywałam, byłam śmiała i w ogóle. No miał rację… Co się ze
mną dzieje?!
-Przepraszam.
–dopiero przy tych słowach obróciłam się w jego stronę. Ujrzałam przystojnego
bruneta, jego oczy były jak ciemna czekolada, przesłodka czekolada. Karnacja
idealna, włosy także. Ułożone lekko w górę. –Nie wiem co ze mną jest…
-mruknęłam sobie pod nosem, lecz on to usłyszał. Mimika jego twarzy zmieniła
się momentalnie, tak jakby teraz oczekiwał na jakieś opowiadanie lub coś tego
typu. Ale po chwili się uśmiechnął. Tak, że aż mi się zrobiło ciepło na sercu. Prawda
taka, kiedy tylko pokazał swoją radość pomyślałam, że to jest Kuba. Sama nie
wiem dlaczego… strasznie są do siebie podobni.
Odruchowo
odstawiłam na stół szklankę z sokiem. Stwierdziłam, że czegoś mi dosypali, że
tak głupio pomyślałam…
-Nie
no nie przesadzaj, nie wyglądasz źle, a wręcz przeciwnie. –znów pokazał ten
swój uśmieszek, teraz to aż mu się oczy zaświeciły. Po prostu jeszcze raz się
tak uśmiechnie to nie wytrzymam, taki przystojniak. A ten uśmiech go jeszcze
bardziej zdobi. Starsi ludzie mają rację, uśmiech jest najprawdziwszy, kiedy
jednocześnie uśmiechają się oczy.
-Dziękuję,
ze tak myślisz. –odwzajemniłam mu się tym samym gestem. Na całe szczęście on
tego nie powtórzył. Widać było w jego oczach, że spoważniał. Zniknął słodki
chłopaczek a pojawił się dorosły mężczyzna.
-Tak
w ogóle to jestem Maciek, brat Kuby. –uśmiechnął się po raz enty! Myślałam, że
się tam rozpłynę. Nie mogę już na niego spoglądać, źle on na mnie działa…
-Miło
mi. –jak mu na złość nie uśmiechnęłam się, więc on też nie miał odpowiedniego
momentu na to. -Ja jestem Alicja, możesz mnie zapamiętać jako tą nieprzytomną.
–nie wiem dlaczego to powiedziałam te słowa spowodowały, że zaczęłam się śmiać
po czym on też.
-Dobrze
zapamiętam. –uśmieszka brak, ale jest oczko. Czyżby nowy sposób na to, aby mnie
onieśmielić?!
-Nie
śmiej się, ale mam teraz straszną ochotę się położyć i spać. Jak już wspomniałam nie wiem co ze mną nie
tak… Najchętniej to bym się stąd zmyła. –spojrzałam się na niego ze smutkiem w
oczach a on przytaknął tak jakby mnie rozumiał. Chciał coś powiedzieć, ale mu
się wcięłam, aż mi się głupio zrobiło… -Sorka, że tak mówię, ale nie
funkcjonuję już za bardzo… -wyznałam mu szczerze.
-Nie
masz za co przepraszać. –uśmiechnął się. Cały czas kiedy to robił dostawałam
dreszczy na całym ciele, był on prześliczny. Kiedy tylko on pojawiał się na
jego twarzy, brak słów. Nigdy bym nie pomyślała, że w życiu ujrzę w rzeczywistości
takiego faceta. –Jak chcesz to połóż się, mi to nie robi problemu. Ważne, żeby
tobie było dobrze. –te słowa wywołały we mnie dziwne uczucie…
Nic
się nie odzywałam, zrobiłam to czego chciałam. Bez żadnego wahania, swoją głowę
zsunęłam na jego kolana, a nogi pozostały na ziemi, aby było mi jakoś wygodnie.
Kiedy tylko moja głowa leżała na jego udach, znów poczułam to ciepło. Nareszcie
wiem co ono mi przypominało… Taką matczyną troskę. Nie ukrywam strasznie mi jej
brakuje.
Nie
ma się co dziwić… Od 13 lat nie ma jej już przy nas. A Ojca to nawet na własne
oczy nie widziałam. Kiedy miałam 6 lat a Krzysiek niecałe 5, wtedy nasze życie
się zmieniło.1 rok, jedna śmiertelna choroba może zniszczyć wszystko! Głupia
białaczka zabrała niewinnym kilku letnim dzieciom własną matkę, jedyną deskę
ratunku dla nich… Po tym wszystkim trafiliśmy w ręce naszej ciotki, nikt za nią
nie przepadał, my także. Podczas pobytu u niej starała się zastąpić naszą mamę,
starała się jak tylko mogła, ale to już nie było to samo. Niestety niedawno
spotkało ją to samo co mamę. Nie wierzę jak ten świat może być czasem okrutny!!
Już nie wspominam o tym co stało się 3 trzy lata temu. Te 13 lat było dla mnie
piekłem. Cały czas bacznie pilnuję moich skarbów. Zostali mi tylko oni, Agatka
i Krzysio.
Przymknęłam
oczy, aby w końcu udać się do krainy Morfeusza. Leżąc tak z przymkniętymi
powiekami wspominałam dawne czasy. Nie wiem dlaczego, ale nie były warte
uśmiechu, nie było tam kolorowo. Niestety…
Nagle
poczułam czyjś dotyk na mojej głowie, był to on. Lekko przerzucał moje Włosy,
tak jakby się nimi bawił. Działało to na mnie tak, że natychmiast zasnęłam. Nic
tylko mu dziękować, że w końcu mi się to udało.
*
-Na
pewno nie zostaniesz na obiad? –usłyszałam męski głos dobiegający zza mnie.
Brzmiał znajomo, lecz nie miałam pewność czy to na pewno Krzysiek.
-Nie
chcę wam robić jakiś problemów i tak już jestem wam winien przysługę. –znowu
męski głos, tym razem to nie Krzysiek. Na pewno!
-Chyba
ja tobie. –zaśmiał się Krzysio. –Dziękuję, że ją tutaj przywiozłeś w nocy.
Gdyby nie ty to by tam tkwiła nie potrzebnie w tym mieszkaniu. –dodał po
chwili.
-Już
tak nie przesadzaj, zrobiłem to co powinien zrobić prawdziwy mężczyzna. –po
tych słowach zapanowała cisza. Nagle oby dwaj wybuchli śmiechem. A ja głupia
nie wiedziałam o co może im chodzić. Mówili niby jasno, a jednak… -Ja lecę,
pozdrów ją ode mnie. –głos się oddalał.
-Nie
zostaniesz? –krzyknął za kimś Krzysiek.
-Innym
razem. –odpowiedział z zawahaniem w głosie.
No
i sobie poszedł… Przecież już nie spałam to mogłam wstać i zobaczyć kto to
taki. A chyba czas najwyższy, żeby wstać. Krzysio mówił coś o obiedzie, to aż
tak długo spałam? Chociaż już się sama sobie nie dziwię, wczoraj chyba, czułam
się tak źle, że to możliwe…
*___*___*___*___*___*___*
Jeśli są jakieś błędy to z góry przepraszam.
Rozdział krótki i pisany na szybcika. :)
Rozdział pojawił by się szybciej, ale mądra ja zajęłam się czytaniem i nauką. Co by powiedzieć jeszcze... Może ktoś, zauważył, że te opowiadania wychodzą lepsze :) Tak sądzę, a to zasługa innych blogerek! Czytając ich opowiadania uczę się pisać własne, nie ukrywam jest to przydatne.
A jak wam się on podoba?
Od razu mówię, że nie wiem kiedy następny. Na pewno jak wrócę z moich pierwszych wakacji w te wakacje. Mam nadzieję, że zasłużone.
Zostawiam was z rozdziałem a ja lecę się spakować :) Bałtyk już jutro!
Zostawiam was z rozdziałem a ja lecę się spakować :) Bałtyk już jutro!
Buziaczki Kochane! :*
Alutka
Świetny rozdział! To nic, że krótki ;) Widać duże postępy, gratulacje! Ciekawe jak dalej potoczy się znajomosć Alicji i Maćka, rozpoczyna się ciekawie. Życzę powodzenia i udanego wypoczynku :*
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za te miłe słowa :* Jak na razie pogoda jest to trzeba korzystać!
UsuńNo fakt, dobry początek znajomości. Tylko co się dzieje z tą Alicją? Czy myśli cały czas o tajemniczym wielbicielu..