Po znalezieniu stanowiska od razu pobiegłam się przebrać, pół
kilometra przede mną. Idąc do łazienki mijałam wiele, wymarzonych aut. Czy to
biały Mustang, czy też stary Chevrolet. Wszystkie bez wyjątku pod maską miały
świetne sprzęty, nie da się tego ukryć. Przechodząc obok białego cudeńka
powiedziałam sobie w myślach: "Jeszcze dwa wygrane wyścigi i ja też mogę
takiego mieć".
Wychodząc z toalety założyłam kask. Nie lubię jak inni mnie
oceniają przed wyścigiem, nie znają moich umiejętności i możliwości. Nie mają
co oceniać. Najlepiej jest wtedy kiedy facet na linii startu się dowiaduje, że
ściga się z dziewczyną. No i ta reakcja na mecie, kiedy zda sobie tą sprawę, że
przegrał z dziewczyną.
* * * * * *
Dzisiaj na starcie towarzyszyły mi strasznie, dziwne
uczucia. Myślałam że przez jeden głupi błąd mogę stracić najwyższe miejsce na
podium. Lecz tak się nie stało! Miłe wspomnienia potrafią zwalczyć niepewność.
Kolejne miejsce na najwyższym stopniu podium znów było moje.
Pomyśleć tylko, że coraz bliżej do Mustanga, ale to tylko moje marzenie.
* * * * * *
Po całej ceremonii kwiatowej wszyscy, bez wyjątków udali się na
swoje stanowiska no i bliskich, aby ewentualnie pogratulować. Lecz prawda jest
taka, że kiedy pojawisz się na torze tam zaczyna się walka o najlepsze. Tam nie
ma zmiłuj się, chciałeś to masz. Przyjaźń, mile relacje, na torze to się chowa,
nie ma na to miejsca. Liczy się tylko zwycięstwo. Wypadniesz, próbuj dalej, ale
już nie tutaj. Takie zasady, takie życie od startu.
Ale wracając do ciągu dalszego.
Wiedziałam, że po powrocie z ceremonii czeka mnie jeszcze masa
wywiadów. Miałam już dość tych gratulacji, sam organizator składał mi je sześć
razy! Tak szczerze to nie lubię tego, nie lubię kiedy mnie się tak zachwala.
Nie lubię, nawet mnie to denerwuje. No, ale cóż taką drogę już wybrałam. Trudna,
ale co zrobić jak się ma taką pasję i słabość do szybkich maszyn.
* * * * * *
Po godzinie spędzonej przed kamerami czułam się wykończona.
Męczyły mnie już pierwsze wywiady a co dopiero reszta! To było piekło...
Pomijając pytania, na niektóre z nich to musiałam poświęcić dłuższy czas zanim
odpowiedziałam. Co się dzieje z tą dzisiejszą prasą i telewizją?!
Chwilę odetchnęłam od obiektywów, a tu przede mną zaczął się
zbierać tłum ludzi a w nim na czele moja córeczka i kochany braciszek.
Przerażona wstałam i stanęłam przed samochodem z założonymi rękoma i głośno
westchnęłam. Już chciałam ich wyzywać, pouczać. Na dziś miałam już wszystkiego
dość. Ale nagle usłyszałam to czego bym się nigdy nie spodziewała. Wszyscy
zaczęli śpiewać sto lat. Zrobiłam się cała czerwona, byłam zawstydzona bo nie
wiedziałam o co im chodzi. Naprawdę! Dopiero po chwili się skapnęłam, że dziś
jest 21 czerwca, czyli moje imieniny. Musiało to dziwnie wyglądać, oni śpiewają
mi wesoło sto lat a ja stoję przed nimi zdziwiona z założonymi rękoma.
-Dziękuję wam wszystkim za pamięć. Aż głupio mówić, ale ja sama o
nich zapomniałam... - głowę schyliłam w dół i po chwili kontynuowałam dalej z
wielkim uśmiechem na twarzy. -Jeszcze raz dziękuję. Takich prezentów,
niespodzianek, dzisiaj zastałam dużo. Dziękuję bardzo. -podziękowałam ponownie
wszystkim.
W tamtym momencie cała promieniałam radością i szczęściem jakiego
nigdy w życiu nie zaczerpnęłam. Dzisiejsza wygrana pokazała mi, na co mnie tak
naprawdę stać. Jestem silna i walczę dalej, sięgam po najwyższe stopnie i
osiągnięcia. To są moje cele, wygrana.
Po moich słowach podszedł do mnie brat z moją, małą księżniczką na
rękach.
-No to wszystkiego najlepszego. -przytulił mnie mocno i pocałował
w policzek. -Gratuluję ci z całego serca wygranej, jesteś coraz silniejsza
pomimo tej przeszłości. Podziwiam Cię za wszystko! Zawsze masz na wszystko
czas, cenię ciebie za wszystko, wierzę w ciebie, że dasz rade walczyć dalej!
Chciałbym żebyś w końcu poszukała swoją wielką, jedyną miłość!
-Oh dziękuję. –przytuliłam go jak najmocniej tylko mogłam,
trwaliśmy tak długo, aż ocknął mnie czyjś głos wypowiadający moje imię.
Szybko stanęłam równo na nogi, wyprostowana odwróciłam się do
głosu.
-Alicjo! –krzyknął mój „trener”. A jeśli już chodzi o niego to nie
mam z nim najlepszych skojarzeń. Może i jest wysokim, przystojnym, brunetem,
taki w moim typie, ale ma u mnie na koncie wtopę wraz ze swoim kumplem. A w
dodatku ma dziewczynę. Niezły wywijas z tego Kuby. A co do tego „trenera” to
fikcja, jak byliśmy młodsi to się zawsze bawiliśmy na tym samym podwórku, a on
mi wszystko wytykał. Przyszło gimnazjum i zaczęłam zwracać się do niego
Trenerze, no i tak zostało.
-O dzień dobry. –odpowiedziałam mu z lekką ironią i wielkim
bananem na twarzy. Ciekawe czego teraz chciał ode mnie pan Kot.
-No to wszystkiego najlepszego z okazji tych imienin, tej miłości
życzę. –jak to on te ostatnie słowa musiały być podkreślone.
-Dziękuję miło z twojej strony. –podziękowałam i zaczęłam się
wycofywać.
Nagle usłyszałam ponownie jego głos, aż podskoczyłam. Jak krzyknie
to wszyscy już na nogach.
-O mało bym zapomniał, zapraszam ciebie i Krzyśka dzisiaj do mnie
na imprezę. Taki odskok od rzeczywistości.
-No nie wiem… -jego mina zgorzkniała w mgnieniu oka. –Co zrobię z
małą? –spojrzałam na niego pytająco, a z chęcią bym się udała na tą imprezę.
-Przecież możesz ją zabrać ze sobą, będzie Aneta. To żaden
problem. –uśmiechnął się szeroko po czym sięgnął do kieszeni spodni po swój
telefon.
-Dzięki jeszcze raz, to o której się widzimy? –zapytałam z radością.
-Szczegóły właśnie wysyłam ci na telefon. –odpowiedział. Ja tylko
pokiwałam głową i westchnęłam:
-Ach ten 21 wiek…
* * *
* * *
Po przyjeździe do domu dopiero odczytałam wiadomość od Kota.
„Impreza u mnie w mieszkaniu na Grunwaldzkiej 7 o 18.00.”
Krzysiek nawet nie wiedział, że za 2 godziny idziemy na imprezę do
Kuby i Anety. Jeszcze chwilę musiałam na niego poczekać zanim wróci z powrotem
do Zakopanego.
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi, szybko pobiegłam je
otworzyć.
-No w końcu jesteś! –szybko przytuliłam czule Krzyśka.
-Ej, mała coś się stało? –zapytał spanikowany.
-Nie no coś ty. Już się martwiłam gdzie jesteś. Długo nie
wracałeś.
-Przepraszam, mogłem ciebie poinformować. Rozmawiałem jeszcze
chwilę z Kubą, idziemy dziś na imprezę do niego… -przerwałam mu szybko.
-Tak, tak wiem. –spojrzałam się na niego na znak, że może
kontynuować.
-No to na co czekasz? –spojrzał się na mnie śmiejąc. -Zostało
tylko półtora godziny, leć się szykować bo nie zdążysz. –ten to zawsze mnie
rozbawi, aż nie wyrabiałam ze śmiechu.
-No ty też. –mówiłam przez śmiech.
-Ty już sobie nie żartuj. –w końcu doprowadziłam braciszka do
śmiechu.
Już się wycofywałam, aż nie uwierzyłam w to co chciałam powiedzieć
właśnie w tym momencie.
-Wiesz jest mały problem. –rzekłam.
-No nie gadaj. –zaczął się śmiać jakby już się domyślił o co mi
chodzi.
-Może weź tą spódniczkę z koronki i jakąś bluzkę. Hm? Co ty na to?
–myślałam, że umrę tam ze śmiechu.
-Jak ty mnie dobrze znasz. –przytuliłam mocno braciszka po czym
udałam się do swojej sypialni.
Wchodząc do niej mój wzrok przykuł jeden szczegół, na łóżku leżała
paczka z kokardą na wierzchu. Nie wiedziałam co to może znaczyć. Szybko
podeszłam do łóżka, aby dowiedzieć się czegoś więcej. Niestety nic na niej nie
pisało. Chwilę przysiadłam na łóżku przy niej zastanawiając się od kogo ona
może być. Nic nie przychodziło mi do głowy, więc postanowiłam ją otworzyć może
tam coś się znajdzie na ten temat. Nie wiem dlaczego, ale otwierałam ją bardzo
wolno i ostrożnie, tak jakbym się czegoś bała.
W środku zastałam duże Merci z przyklejoną karteczką „Na osłodzenie każdego dnia” co wywołało na mojej twarzy uśmiech, by
ł tam także list. Nie wiedziałam już sama co może w nim być. Koperta była
zaklejona i ciężka coś musiało być tam więcej niż sam list. Rozrywałam ją
powoli, a tam w środku mniejsza koperta z jakimś dodatkiem i krótki list, oj
bardzo.
„ Alicjo!
Może i
dawno nie rozmawialiśmy, może mnie nie pamiętasz. To i tak nic nie załagodzi
moich uczuć do ciebie. Kiedy tylko Ciebie ujrzałem zrozumiałem, że mam o co
walczyć.
Nie będę
się ujawniać, lecz będę się do Ciebie zbliżać. Jeśli mnie nie zauważysz to
zrozumiem, że nie jestem tym dla Ciebie.
P.S. W małej kopercie znajdziesz coś dla Siebie.
Nosząc to pamiętaj o mnie.
Twój
Wielbiciel ”
Po przeczytaniu tego listu poczułam się jak nigdy, taka
odmieniona, inaczej. Nie miałam zielonego pojęcia, że ja się komuś podobam i to
szaleńczo, że aż listy pisze. Tylko ciekawe kto to…
Nie ukrywam ucieszyłam się, ale też przeraziłam, że to może być
jakiś świrnięty koleś. Ale jak pisze, my się znamy. Cały czas ten list będzie
dla mnie zagadką. Normalnie, aż się zakochałam w tych słowach…
Chwyciłam do dłoni mniejszą kopertę, którą także szybko jak
chwyciłam też rozerwałam, już się nie mogłam doczekać co w niej jest.
Było tam czarne pudełeczko, dłużej nie czekałam na jego otwarcie. Już
bez żadnego wahania je rozpakowałam. Gdy ujrzałam jego zawartość, aż mnie
zamurowało! Był prześliczny! Taki w moim stylu… Był to srebrny nieśmiertelnik z
wybitą treścią: „Dopóki walczysz jesteś
Zwycięzcą.”
-Założę go na imprezę. –pomyślałam.
Kiedy tak myślałam spojrzałam się na zegar, który wisi na mojej
ścianie a tam wskazówki wskazywały na godzinę 17.10. Rzuciłam wszystko i
leciałam się szykować na imprezę. Dobrze, że ten Krzysiu mi pomógł. Co ja bym
bez niego zrobiła?
20 minut później byłam już prawie gotowa, lekko wymalowana i
odświeżona stałam właśnie przed lustrem w moim pokoju. Sięgnęłam do szafy po
ubrania po czym szybko je ubrałam. Ponownie stanęłam przed lustrem czegoś mi
brakowało. Nieśmiertelnika od mojego „przyjaciela”. Ubrałam go na szyję i
właśnie w tamtym momencie byłam już gotowa.
Na zegarze pojawiła się 17.40. Pobiegłam do pokoju Agatki, aby ją też
ubrać. Wyciągnęłam z torby nową sukienkę, idealnie pasowała do mojej spódniczki.
Po ubraniu jej, zostało nam 10 minut i fryzura do zrobienia u małej. W
błyskawicznym tempie zrobiłam małej kłosa. Gotowe zeszłyśmy na dół, aby ubrać
jeszcze buty. I to jest chyba największy problem kobiety… Buty! No nic wzięłam
białe szpilki. Idealny zestaw.
-Krzysiek, jesteś gotowy? –zapytałam się go.
-Już idę. –odpowiedział z pośpiechem.
-No i jest nasz przystojniak. –powiedziałam do Agatki, kiedy tylko
zauważyłam zbliżającego się do nas Krzysia.
-No wy też ślicznie wyglądacie. –dał nam buziaka w policzek.
* * * * * * * *
Witam was po miesięcznej przerwie, przepraszam, że tak długo. Takie upały, że aż nie ma co pisać.
Mam nadzieję, że podoba się rozdział. Pierwszy rozdział, długi no nieźle zaczęłam.
Stwierdziłam, że będę pisać dłuższe rozdziały bo wtedy się lepiej czyta, ale będą z tego powodu rzadziej. Jak na wakacje to jakoś co tydzień, ale kiedy przyjdzie wrzesień to sama nie wiem... nowa szkoła to trochę trudniej będzie, ale mam nadzieję, że czas będzie.
A tak z innej beczki, jak tam wam wakacje mijają? Bo mi świetnie!
Aż tęsknię za obozem... ♥
O tak, nareszcie! Rozdział bardzo mi się podoba, jest mega!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dużo weny życzę :)
Znakomity rozdział! Warto było czekać :) Wszystko rozpoczyna się bardzo ciekawie. Alicja to naprawdę silna dziewczyna, dobrze, że Krzysiek jest przy niej. Czyżby cichym wielbicielem okazał się Maciek...no zobaczymy. Życzę weny, powodzenia i miłych wakacji (no już końcówki)! Trzymaj się mocno :* Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńW końcu się doczytałam pierwszego rozdziału. Teraz wiem że warto było c, bo rozdział wyszedł Ci genialny!
OdpowiedzUsuńKolejne zwycięstwo Alicji i kolejne spełnione marzenie. Ja już bym się dawno poddała na jej miejscu a ona walczy. Walczy nie tylko o swoje marzenia , Ale także o swojej córki.
Tajemniczy wielbiciel. Mam pierwsze domysły kto nim może być , ale z ujawnieniem swoich myśli poczekam do następnego rozdziału.
Czekam na kolejny rozdział i weny życzę.
Całuje i życzę udanej kocowki wakacji tak jak mija mi.
Pozdrawiam znad morza (Międzyzdroje ) ;**